Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmiany w gdańskiej telewizji publicznej

Katarzyna Szcześniak
W gdańskim oddziale Telewizji Polskiej pracę straciło 11 pracowników. Wśród nich są znani dziennikarze, między innymi Hanna Kordalska-Rosiek, Janusz Trus, Maria Kańska. Władze TVP tłumaczą zwolnienia oszczędnościami.

- OTV Gdańsk znajduje się wśród siedmiu oddziałów terenowych Telewizji Polskiej SA, które po czterech miesiącach bieżącego roku nie osiągają dodatnich wyników finansowych - informuje w przesłanym nam oświadczeniu Aneta Wrona, rzecznik prasowy TVP. - W związku z tym radykalnej zmianie musi ulec stosunek kosztów funkcjonowania do osiąganych przychodów.

- Te pierwsze muszą być znacznie obniżone, co wiąże się między innymi z koniecznością redukcji zatrudnienia. Tym bardziej, że oddziały muszą się przygotować na drastyczny spadek przychodów abonamentowych, a nawet na ich likwidację - w związku z działaniami politycznymi rządzącej koalicji wokół całej spółki. Bez wątpienia będzie to miało również wpływ na działalność programową telewizji regionalnych.

- Poczułam się bardzo zraniona i upokorzona tym zwolnieniem - mówi Hanna Kordalska- Rosiek, dziennikarka pracująca w TVP od ponad 20 lat. - Wyrzucono mnie już raz w stanie wojennym, ale wtedy przynajmniej rozumiałam dlaczego. Przez całe życie pracowałam sumiennie, rzetelnie i uczciwie. Argument, że likwidowane jest moje stanowisko, jest śmieszny. Zamierzam bronić swoich praw przed sądem pracy.

Władze telewizji nie boją się jednak ani protestów, ani sądu. Tłumaczą, że ich działania podyktowane są jedynie chęcią ratowania ośrodka. - Proces restrukturyzacji oddziałów trwa od dwóch lat - twierdzi rzecznik TVP SA. - Kierownictwu OTV Gdańsk Zarząd TVP SA postawił zadanie jego przyspieszenia, aby ratować byt oddziału. Zostanie to wykonane przy pełnej świadomości, że nie wszyscy pracownicy i współpracownicy oddziału fakt ten będą przyjmowali ze zrozumieniem.

Siedmioro z jedenaściorga zwolnionych pracowników gdańskiego oddziału TVP w proteście napisało list do prezesa Telewizji Polskiej Andrzeja Urbańskiego. W liście atakują swoją szefową Joannę Strzemieczną-Rozen, zarzucając jej mobbing i dyskryminację. Zarzuty padają też wobec Henryka Wielechowskiego, dyrektora ekonomicznego.

Joanna Strzemieczna-Rozen nie chciała ustosunkować się do zarzutów zawartych w liście do prezesa Telewizji Polskiej. - Pani dyrektor nie może odpowiedzieć, bo nie zna treści listu - twierdzi Agnieszka Czarnecka, szefowa PR w gdańskiej TVP.

Udało nam się natomiast skontaktować z Henrykiem Wielechowskim. Odebrał telefon za granicą. - Jestem w tej chwili w drodze między Tuluzą a Barceloną i dzwoniąc do mnie, narażacie mnie na koszty - powiedział. - Proszę zdecydować, czy tego chcecie. Wystawię wam rachunek za tę rozmowę - zapowiedział.

Nie chcąc narażać redakcji na koszty, zdecydowaliśmy się zakończyć rozmowę.
Katarzyna Szcześniak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki