Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ja wam jeszcze pokażę

Małgorzata Matuszewska
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola Grzegorz Mehring
Dlaczego autorka popularnych czytadeł dla pań zdecydowała się napisać powieść społecznie zaangażowaną? Rozmowa z Katarzyną Grocholą.

Przyzwyczailiśmy się do relaksu przy lekturach pani książek. Ulubiona bohaterka czytelników Judyta przeżywa co prawda bardzo realny dramat, bo jest zdradzana przez męża, ale szybko wychodzi na prostą. Tymczasem nowa powieść "Trzepot skrzydeł" jest przejmująco smutna. To zamierzony efekt?

To dobrze, że tak pani ocenia książkę. Tu smutna historia, ale jest nie tylko o dramatycznych przeżyciach bohaterki, ale także o nadziei, miłości, wierze. Droga do nich czasem musi być przepojona smutkiem. "Trzepot..." jest bliższy opowieści "Kot mi schudł" niż historii Judyty zapoczątkowanej w "Nigdy w życiu!".

Hanka, bohaterka "Trzepotu...", jest piękna, zamożna, kochana przez męża. I przez niego bita. Dlaczego napisała pani taką poważną książkę o bardzo trudnych do rozwiązania problemach?

Kobiety w związkach z mężczyznami często zacierają granicę między służebnością a służalczością, miłością a upokorzeniem. W moim otoczeniu żyją kobiety bite i upokarzane. Znam ich wiele, choćby z czasów, kiedy zawodowo odpowiadałam na listy kobiet szukających pomocy, obarczonych ogromnymi problemami. Wiem, że przemoc stwarza mur oddzielający człowieka od świata i że najgorsza dla bitych kobiet jest niemożność powiedzenia o tym innym. Bo w powszechnej świadomości kobieta bita jest żoną alkoholika, bezrobotną, pochodzi z nizin, wręcz z mętów społecznych. My, tzw. normalni, dzielimy kobiety na normalne i takie, wobec których mężczyźni stosują przemoc. Tymczasem nie trzeba mieć patologicznego domu, notorycznie pijących rodziców albo męża, by być bitym dzieckiem albo bitą żoną. Zbyt często kobiety decydujące się na odkrycie sekretu słyszą od znajomych: "Coś ty, nie możesz sobie poradzić? Ja bym się nie pozwoliła uderzyć". Taka rozmowa to żadna pomoc dla bitej kobiety. Uważam, że "Trzepot" jest bardzo ważną książką, może dużo w tej sprawie zmienić.

Uważa pani, że polski system obrony ofiar przemocy się nie sprawdza?

W Polsce nie ma żadnego systemu. Nie działają tu dobrze ani policja, ani Niebieska Linia. Najgorsze, że w tym wszystkim bierzemy żywy udział, a nie zwracamy na przemoc uwagi. W telewizyjnych wiadomościach mówią o kolejnej zabitej kobiecie, o dziecku, ale nikt nie widział, jak cierpieli. Mnie także przyjaciółka opowiedziała swoją historię, że była bita w czasie, kiedy jeszcze karmiła dziecko. I wściekłam się na nią, że ukrywała to bicie przede mną i przed całym światem. A to nie na nią powinnam się złościć, bo dziś już wiem, że moja złość była złością na mnie samą, że nic wcześniej nie widziałam, nie dostrzegałam. Nie możemy odrzucać wiedzy o agresji, tylko starać się zrozumieć, co się dzieje. Zrozumieć bitą kobietę, bite dziecko - to pierwsza rzecz, która im pomoże. W Polsce nie ma systemu terapii dla sprawców, a to błąd. Na świecie w system terapii pakuje się ogromne pieniądze. Bo np. rodzice nadużywający przemocy wobec dzieci powinni być terapeutyzowani, a nie zamykani w więzieniach, gdzie staną się jeszcze gorsi, niż są. Nie mówię tu oczywiście o radykalnych zboczeńcach. Żeby nikt nie pomyślał: "Nie ma kasy na szpitale, dlaczego finansować zboczeńców". Trzeba zacząć od dobrze prowadzonej resocjalizacji.

Ciekawe, jak zareagują czytelnicy na tę "nietypową Grocholę".

Ja też jestem ciekawa. Kiedy zaczęłam publikować, byłam bardzo ciekawa, jak ludzie odbierają moje książki. Z czasem nie było już we mnie tej pierwotnej ciekawości dziecka. Ale na spotkaniach promocyjnych "Trzepotu skrzydeł" bywa więcej mężczyzn niż kobiet. Rozmawiają ze mną. Nic dziwnego, bo książka jest nie tylko o maltretowanej kobiecie, ale też o mężczyźnie, który chce być kochany. To, co robi złego z Hanką, robi z poczucia własnego zagrożenia. Ale jednak "Trzepot..." nie jest opowieścią o samym mężczyźnie, bo żeby o nim opowiedzieć, trzeba by bardzo głęboko sięgnąć, a to inna historia.

Kiedy ukaże się pani następna książka?

Pod koniec roku, może na początku przyszłego. Jej bohaterka Sara ma trzydzieści lat, jąka się i ta życiowa przeszkoda sprawia, że chce pracować w radiu.

W jakim momencie życia jest pani dzisiaj? Podziwiana i bardzo popularna pisarka, z sukcesami na koncie...
Smutna jestem. Kilka dni temu byłam na pogrzebie przyjaciółki, wcześniej na pogrzebie znajomego. To smutny czas.

Czuje się pani spełniona jako kobieta i jako pisarka?

Gdybym miała dziś umrzeć, powiedziałabym, że tak. Ale ponieważ nie zamierzam jeszcze umierać, więc mówię: nie, nie jestem jeszcze spełniona. Jest taka złota myśl, którą bardzo lubię: "Żyj tak, jakbyś miał umrzeć jutro, a pracuj, jakbyś miał żyć wiecznie". W życiu pomaga też śliczna modlitwa św. Franciszka: "Daj mi siłę, bym zmieniła to, co zmienić mogę. I pogodziła z tym, czego zmienić nie mogę. I daj mi mądrość, bym odróżniała jedno od drugiego". Z tym odróżnianiem mam zawsze problem.

Zmiana w pani życiu, którą zauważyłam: "Trzepot skrzydeł" ukazał się w krakowskim Wydawnictwie Literackim. A przecież prowadziła pani własną oficynę, w której ukazała się "Osobowość ćmy". Coś nie wyszło?

Zamknęłam Wydawnictwo Autorskie. Zdecydowałam, że nie mogę być jednocześnie wydawcą i pisarką. Moja wspólniczka, z którą razem prowadziłyśmy wydawnictwo, ma teraz swoją oficynę. A ja jestem pisarką. I chcę zrobić film.

Zacznie pani reżyserować? Jaki film?

Zacznę od gatunku: komedię. Nie wiem, czy romantyczną, po prostu dobrą komedię. I nie chcę jej reżyserować, chcę być producentem. Tak bardzo, że mogę nawet na tym nie zarobić, bo na życie zarabiam, pisząc. Ale chcę mieć wpływ na całokształt filmu, a producent przecież może najwięcej.

A będzie kontynuacja "Ja wam pokażę", czyli serialu o Judycie?

Chce ją zrobić Telewizja Polska. Serial wyreżyseruje Konrad Niewolski, ten od "Symetrii" i "Palimpsestu". Jest geniuszem, więc może się uda. Scenariusz ma być mój własny i przez nikogo nieruszany. W obsadzie nic się nie zmieni, ale film ma nabrać tempa. Może się uda. To powinna być prawdziwa komedia.

Pani czytelnicy wiedzą, że upodobała sobie pani lekturę "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa. A jaką książkę godną polecenia czytała pani ostatnio?

Farba znaczy krew" Zenona Kruczyńskiego. Wspomnienia myśliwego, który stał się obrońcą praw zwierząt, są jedną z najważniejszych książek wydanych w ostatnim dziesięcioleciu w Polsce. Kruczyński pisze o przemianach, miłości, radości. Mówię o "Farbie...", bo szkoda, żeby przepadła na rynku. A jej autor to świetny, mądry mężczyzna.

Jakiego mężczyznę nazywa pani mądrym?

Dobry i mądry jest mężczyzna wtedy, kiedy słucha mądrej kobiety. Nic dziwnego, bo przecież za każdym mężczyzną sukcesu stoi kobieta.

A za kobietą sukcesu kto stoi?

Za kobietą sukcesu stoi zwykle inna kobieta. Za mną także: moja mama, babcia, prababcia. I moje przyjaciółki. Gdzieniegdzie pojawiają się mężczyźni. Ale to kobieta jest pierwotną siłą, nie do zdarcia. Dlatego rodzimy dzieci, oczywiście czasami.A

***
Katarzyna Grochola
- pisarka i dziennikarka. Zanim zajęła się literaturą pracowała jako pielęgniarka, konsultantka w biurze matrymonialnym, pomocnik cukiernika. Na podstawie jej bestsellerowych książek "Nigdy w życiu" i "Ja wam pokażę" nakręcono filmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska