Przychody lekarzy nadal poza kontrolą

Pieniądze zarabiane przez lekarzy w prywatnych gabinetach mogłyby znacząco zasilić budżet państwa. Tymczasem kolejni ministrowie chętniej sięgają do kieszeni pacjentów niż do medyków.

- Usługi medyczne są świadczone za zamkniętymi drzwiami, co utrudnia kontrolę - tłumaczy Jakub Lutyk, rzecznik prasowy Ministerstwa Finansów. - Dodatkowo wprowadzenie kas fiskalnych w gabinetach lekarskich stanowiłoby spore obciążenie dla budżetu państwa, który częściowo musiałby sfinansować ich zakup - dodaje Lutyk.

Nierejestrowane i nieopodatkowane dochody lekarzy jeszcze na początku tego roku wiceminister zdrowia Andrzej Włodarczyk oceniał nawet na 20 mld zł. Zapewniał, że wprowadzenie kas fiskalnych od połowy roku, jak chciało ministerstwo, jest przesądzone. Teraz okazuje się, że termin przesunięto. Tym razem do końca 2008 r. - W dyskusji przeważył zapewne pogląd, że nie warto wprowadzać dodatkowych obostrzeń, jeśli ich efekty będą znikome - mówi Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan".

Obecnie lekarze prowadzący prywatną praktykę mogą rozliczać się z fiskusem na dwa sposoby: mogą płacić podatek ryczałtem, wtedy wynosi on 20 proc. od wszystkich zarejestrowanych wpływów (bez możliwości odliczania kosztów) lub prowadzić książkę przychodów i rozchodów. Wtedy od wpływów odliczają koszty m.in.wynajmu gabinetu, leków, narzędzi czy innego sprzętu medycznego. Podatek płacą jedynie o dzysku.

Zdaniem posła Stanisława Steca (SLD), byłego wiceministra finansów, większość wybiera ten drugi sposób, tyle że z rejestrowaniem wpływów bywa różnie. - Przychody lekarzy są właściwie poza kontrolą. Nie ma argumentów, dla których w gabinetach nie miałoby być kas. Zabiegaliśmy o to już kilka lat temu. Bezskutecznie - twierdzi.

- Taka sytuacja tworzy grupę uprzywilejowaną - mówi Mordasewicz. - Niestety, z badań wynika, że nieuczciwość wśród przedsiębiorców jest powszechna, a przychody ukrywa ponad 80 proc. z nich. Dotyczy to również lekarzy.