Jak zrozumieć mężczyznę?

Grzegorz Sobaszek
Kiedy byłem nastolatkiem, zakochiwałem się mniej więcej co kwadrans. Nim zasznurowałem wysokie na pół metra glany (był to czas nie tylko zrywnych jak nissan GT-R zauroczeń, ale i buntu), mogłem wpaść w uczuciowe sidła nawet dwa razy.

Po jednym na but. A przy tym moja miłość rodziła się i umierała w pełnym cyklu: zachwyt - ekstaza - miłość głęboka - rozczarowanie - rozpacz - apatia - obojętność - akceptacja. W czasach studenckich byłem już bardziej rozważny. Traciłem głowę najwyżej raz w tygodniu. A dzisiaj? Hm... O ile dobrze pamiętam, ostatnio zakochałem się jakieś trzy lata temu.

Jeśli to nadal będzie się rozwijało w ciągu geometrycznym, następnym razem oberwę strzałą cholernego Amora gdzieś koło osiemdziesiątki. Wtedy też będę sznurował buty jakieś 20 minut - o ile oczywiście będę jeszcze kojarzył, że przed wyjściem z domu powinienem się ubrać. Całe szczęście, że nie jestem politykiem prawicy.

Niedawno przeczytałem w "Polsce" wywiad z Jackiem Kurskim, którego w dwa ognie wzięli Paweł Siennicki i Anita Werner. Na pytanie, czy będzie namawiał Zbigniewa Ziobrę do ślubu, pan Kurski odpowiedział: "Powtarzam mu, że w jego wieku na prawicy bycie kawalerem nie jest dobrym patentem. To udało się tylko jednemu człowiekowi, ale on się nazywa Jarosław Kaczyński. Limit kawalerów w wielkiej polityce już jest wyczerpany".

Wielki Polityk Prawicy (o ile nie jest Jarosławem Kaczyńskim) nie może przecież być kawalerem, a zwłaszcza starym kawalerem. O starokawalerstwie akurat tutaj nie może być mowy - w końcu Ziobro skończy niebawem zaledwie 38 lat, a Kaczyński dopiero 59. Jakże genialna w swej prostocie to myśl pana Kurskiego: kawaler w CV Wielkiego Polityka Prawicy nie jest dobrym patentem.

Wielki Polityk Prawicy wygląda w tej roli dość podejrzanie. Przecież to etat zarezerwowany dla zepsutego lewaka, pokrzywionego ideologicznie artysty albo pismaka czwartej kategorii, który wciąż nie zdążył stworzyć własnego kręgosłupa moralnego. Nie wiem, jakim cudem obaj politycy jeszcze nie stanęli przed ołtarzem. Są przecież męscy, błyskotliwi, przystojni. No i władni. A władza chwyta kobiety za serca bardziej niż diamenty.

Dowiedziałem się o tym zupełnie przypadkowo, gdy zastałem w redakcji moją znajomą, która zaśliniła się na widok przełożonego. Ów przełożony, człowiek o fizjonomii chłopka-roztropka, niezbyt pewny siebie cham bez poczucia humoru, wydawał mi się ostatnim facetem, którego kobieta może nazwać "sexy". A jednak. "No przecież on może z nami zrobić, co tylko zechce.

Czyż to nie podniecające?" - zapytała z wypiekami na twarzy. Do diaska, nie mam władzy, poselskiego mandatu (ten za złe parkowanie się chyba nie liczy) ani diamentów. A wy, panny po trzydziestce, zwłaszcza te bezdzietne - macie jakieś sensowne alibi? Tylko nie tłumaczcie się pokrętnie, że nie interesuje was Wielka Polityka. I nie próbujcie wykręcać się kotem, świnką morską albo chomikiem. Ten patent też jest już wyczerpany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl