Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogoleni u fryzjera

Maciej Pawlikowski
Rodzina poszkodowanych przez opisanych we wczorajszym wydaniu "Polski Dziennika Bałtyckiego" gdańskiego Fryzjera i jego Przyjaciółkę rośnie.

Kolejne osoby skontaktowały się z nami, gdy przeczytały tę historię. Choć nie padło w niej żadne nazwisko, doskonale znają personalia jej głównych bohaterów. Podobnie jak inni także pożyczały od nich pieniądze na wysoki procent. Podobnie jak inni, także oddali za dużo.

Właścicielka zakładu rzemieślniczego we Wrzeszczu znała Fryzjera od lat. Była jego klientką i znajomą. Tak poznała też jego Przyjaciółkę. Ponad 10 lat temu pożyczyła od Fryzjera 60 tys. dolarów. Nie było umowy pożyczki.

- Jednak po kilku dniach okazało się, że pieniądze na ten cel były nie od niego, lecz także od jego konkubiny. Powiedział mi o tym sam Fryzjer. Później Przyjaciółka przyjechała do mnie i podpisałyśmy umowę na tę kwotę. Wystawiony był do niej też weksel in blanco - wyjaśnia właścicielka zakładu rzemieślniczego.

Gdańszczanka doskonale pamięta, jak Przyjaciółka Fryzjera co miesiąc przyjeżdżała, żeby wymienić umowę.

- Wysokość nowej pożyczki była większa o pięć procent w skali miesiąca. Jeśli spłata odsetek była przesunięta na kolejny miesiąc, do starej sumy dopisywany był procent za ten miesiąc i od tego kolejnych pięć procent za następny - mówi kobieta.

Po kilku miesiącach takich spłat właścicielka zakładu jednorazowo oddała Przyjaciółce Fryzjera kwotę ponad 80 tys. dolarów oraz ponad 6 tys. zł.

- Dodatkowo zażądała ona spłaty odsetek do końca roku. Łącznie niemal 2300 złotych - twierdzi gdańszczanka.

Według kobiety, Przyjaciółka Fryzjera miała wymusić na niej te pieniądze.

- Oświadczyła, że jeżeli nie podpiszę dodatkowej spłaty, to do mojego mieszkania wejdą jej koledzy z Rosji i "mi wytłumaczą, dlaczego mam podpisać". Na dowód zaprowadziła mnie do okna, pokazując samochód, w którym siedzieli jacyś mężczyźni. Wiedziała, jak uderzyć - dodaje właścicielka zakładu rzemieślniczego, która kilka lat wcześniej miała bardzo nieprzyjemne doświadczenia z szantażami.
Do jej dzieci strzelano, aby wyłudzić od niej pieniądze. Przyjaciółka Fryzjera doskonale o tym wiedziała.

- Wykorzystała nasz słaby punkt. Dlatego uległam i podpisałam, że zapłacę dodatkowy haracz - opowiada kobieta.

Sprawa nigdy nie była zgłaszana organom ścigania, gdyż załatwiono ją "polubownie". W posiadaniu właścicielki zakładu rzemieślniczego są wciąż umowy pożyczek z kolejnych miesięcy, podpisywane przez Przyjaciółkę Fryzjera, oraz dowód spłaty całości zadłużenia z dodatkowym haraczem. Odzyskała też weksel. Choć od tamtych wydarzeń minęło już ponad 10 lat, kobieta pamięta je doskonale.

- Gdyby nie to, że wymogłam wtedy zwrot weksla, miałabym pewnie kłopoty nadal - mówi kobieta.
Jej relacja podważa wersję przesłaną nam przez pełnomocnika Przyjaciółki Fryzjera. Według niego , nie jest prawdą, że jego "klientka udzielała pożyczek na wysoki procent ludziom/znajomym z Gdańska. Jedyną pożyczkę oprocentowaną udzieliła państwu W. (pożyczyli 300 tys., oddali 700 tys. i są dłużni jeszcze co najmniej 900 tys. - dop. red.), oprocentowanie było adekwatne do stosowanego w tym czasie w instytucjach finansowych; jakiekolwiek pożyczki udzielane przez moją klientkę nie były związane z działalnością zarobkową, należały do sfery jej życia prywatnego; była to pomoc udzielana znajomym, przyjaciołom, którzy się o to zwrócili" - czytamy w jego oświadczeniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki