Paulina Nowosielska: Sny o reformie

To dobrze, że minister zdrowia dogadała się (a przynajmniej tak twierdzi, bo na efekty trzeba będzie poczekać) z szefem resortu finansów. O ile jednak obcięcie szpitalnych długów na wstępie o 3 mld zł to już jakiś konkret, o tyle obietnica pomocy prawnej dla najbardziej zadłużonych placówek każe wznosić się na wyżyny ludzkiej wyobraźni.

Albo weźmy bestseller ostatnich dni, czyli lekturę koszyków świadczeń: gwarantowanych i niegwarantowanych. O ile ten pierwszy ma nawet sens, bo porządkuje listę procedur, za które państwo i tak do tej pory płaciło, o tyle drugi koszyk każe postawić pytanie: co mieli na myśli jego autorzy i czy w ostatnich miesiącach nie wydarzyło się coś, co mogłoby w istotny sposób wpłynąć na ich zdolność logicznego myślenia.

Stawiają oni bowiem sprawę jasno. Państwo nie będzie płaciło m.in. za: muzykoterapię, nordic walking (taki spacer z kijami), saunę (suchą i parową), dermabrazję (kobiety wiedzą, w czym rzecz), obrzezanie, odsysanie tkanki tłuszczowej (z różnych części ciała), powiększanie, pomniejszanie, ucinanie i doszywanie, masaże i cały szereg zabiegów, które wymagałyby od nas pocenia się na fotelu dentystycznym.

Obok jest też kilka procedur, z których nie wypada żartować. Nie zmienia to jednak faktu, że całość przypomina przegląd oferty prywatnych gabinetów medycyny estetycznej. Gdy dodać do tego, że ustawa o koszyku świadczeń miała być kluczem zmian, to możemy tylko pomarzyć w snach o reformie służby zdrowia za rządów PO.