Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kupują polskie konie

Aleksander Król
Wczoraj w żorskim Kleszczowie odbył się tradycyjny koński targ. To jedyna taka impreza na Śląsku.

Od wielu lat do Żor przyjeżdżają "kowboje" z całej Polski. To tu swoje koniki kupują m.in. zakopiańscy górale, którzy potem w bryczkach wożą turystów po Krupówkach i nad Morskie Oko. Zresztą bryczkę albo podkowę można było też tu dostać.

Dziś już nikt nie pamięta, kiedy po raz pierwszy w Żorach sprzedano konia.
- Dziadek też tu jeździł. Zawsze tak było - mówił nam o targu jeden z hodowców, wyprowadzając z niedużej przyczepy klacz o wdzięcznym imieniu Karina.

Chociaż koński targ od wieków organizowany jest kilka kilometrów za centrum miasta w rolniczej dzielnicy Żor, nietrudno tutaj trafić nawet przyjezdnym. Wystarczy od samego rana "trzymać się" któregoś z aut ze specjalną przyczepą do przewożenia zwierząt. Od wczesnych godzin rannych pełno ich na drogach.

- Przyjechałem tu aż z Żywca, u nas nikt nie kupi takiego konia. Nie nadaje się do pola - mówi Mateusz Oleś głaszcząc po szyi swojego siwego, półkrwi ogiera. - Nie chce pan kupić? Dam tanio, za cztery tysiące - dodaje z uśmiechem. Przechodzący obok starszy pan w brązowym kapeluszu, słysząc cenę, przystaje na chwilę.

- Piękny, ale chudy, do zrywki się nie nada - mówi po chwili Bronisław Pluciński, również z Żywca.
Pan Bronek, którego wszyscy tutaj znają, szuka grubego konia do ciężkiej pracy w lesie.
- Koń, który ściąga drzewo z gór, musi być silny jak tur i mądry. Niełatwo o taką sztukę - tłumaczy Pluciński, oglądając jedną z brązowych klaczy. Hodowca organizuje dla niego mały pokaz końskiej gracji i zabiera zwierzę na krótką przebieżkę po niewielkim placu, na którym pełno ludzi. Ale pan Bronisław kręci głową. To jeszcze nie to...

Gospodarz z Żywca ma już jednego 6-letniego "leśnego" konika. Ale czas przyuczyć do fachu drugiego... Za porządną klacz da nawet 8 tysięcy złotych, ale nie kupi kota w worku. Tak jak wszyscy, zajrzy najpierw do końskiego pyska i policzy zęby (z każdym rokiem koń traci jeden). Sprawdzi także kopyta.
- Chodzi o strzałkę, czyli ten miękki trójkącik w środku końskiego kopyta. Musi być schowana i zdrowa - tłumaczy Mariusz Mencnarowski z Iłownicy, podnosząc nogę swojej 6-letniej klaczy. Jego zadbany, brązowy polski koń, robi wrażenie na oglądających. Ktoś pyta o cenę i odchodzi. - Ten rok jest kiepski. Konie tak jak auta... się nie sprzedają. Do interesu trzeba dokładać. 300 złotych miesięcznie jak nic - mówi hodowca.

Widać opłaca się jednak Czechom, których wczoraj pełno było w Kleszczowie.
- U nas za konia trzeba dać więcej. Coś na pewno zabierzemy stąd do naszych Bruzovic - zapewnia Petra Vitaskova, ładna dziewczyna w kowbojskim kapeluszu. Czechom nie w głowie praca na roli. W swojej stadninie mają już 22 koniki jeździeckie, skokowe i westernowe. Szukając kolejnego, zajrzeli jeszcze do Adama Nowaka z Kornatki koło Myślenic, który sprzedaje siodła i uprzęże. - Za sportowe siodło trzeba dać od 600 złotych do 2 tysięcy - tłumaczy pan Adam, który wykonuje końskie akcesoria w swoim warsztacie. - Mam też chińskie. Są tańsze - zauważa handlarz, który zaopatruje również kowbojów z USA, a także górali z Niemiec. - W Żorach jesteśmy obowiązkowo - dodaje.

Wczoraj w Kleszczowie można było obejrzeć kilkadziesiąt koni. Dobito kilku targów. Jednak większość hodowców będzie musiała spróbować swojej szansy wkrótce. Targ koński w Żorach organizowany jest w każdy drugi wtorek miesiąca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!