Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd zdecyduje o losie dziewczynki wywiezionej przez matkę z Wielkiej Brytanii

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Libańczyk chce zabrać dziecko Polce. Ojciec twierdzi, że matka porwała dziewczynkę.

Drugi już raz w ostatnich miesiącach obcokrajowiec, powołując się na zapisy konwencji haskiej, chce odebrać małe dziecko mieszkance Pomorza i wywieźć je do Wielkiej Brytanii. Wczoraj przed gdyńskim Sądem Rejonowym, za zamkniętymi drzwiami, rozpoczął się proces w tej bulwersującej sprawie.

Obywatel Libanu, który mieszkał niedawno razem z Polką na Wyspach, złożył pozew za pośrednictwem prawników. Mężczyzna uważa, że jego córka wyjechała razem z matką z Wielkiej Brytanii na stałe nielegalnie, bez jego wiedzy i zgody. Kobieta twierdzi natomiast, że do wyjazdu została zmuszona na skutek zachowania swojego partnera. Według jej relacji, mężczyzna po narodzinach dziecka diametralnie się zmienił i próbował całkowicie ją sobie podporządkować. Libańczyk zaprzecza tej wersji.

- Daliśmy sobie dwa dni na dojście do porozumienia - usłyszeliśmy wczoraj od matki dziewczynki.

Kobieta poznała swojego partnera podczas pracy w lokalu gastronomicznym w Wielkiej Brytanii. Obywatel Libanu był jej przełożonym, szybko między nimi zaiskrzyło. Według relacji kobiety, mężczyzna adorował ją, pomagał w pracy, wkrótce też zaczęli się spotykać po godzinach. Po kolejnych miesiącach związku para postanowiła zamieszkać ze sobą, jeździła wspólnie na wakacje, w końcu zdecydowała się także na dziecko. Polka twierdzi jednak, że jej partner niedługo po narodzinach córki zaczął zmieniać swoje codzienne przyzwyczajenia.

Według jej relacji, Libańczyk stał się niezwykle religijny, pięć razy dziennie się modlił, bardzo często czytał Koran. Zabronił też kobiecie trzymać w domu wieprzowinę. Zrobił awanturę, gdy Polkę odwiedzili jej rodzice i postanowili wspólnie z nią napić się niewielkich ilości alkoholu.

Mężczyzna miał także stopniowo ograniczać kobiecie kontakty ze znajomymi. Za próby nieposłuszeństwa karał ją, przestając łożyć pieniądze na utrzymanie domu. W ich mieszkaniu zaczęło dochodzić do rękoczynów, które kończyły się interwencjami brytyjskiej policji.

Mieszkanka Pomorza twierdzi, że obawiała się o swoje zdrowie i życie, a okoliczności coraz bardziej skłaniały ją do powrotu do Polski. Kobieta przestraszyła się nie na żarty gdy, jak twierdzi, usłyszała od Libańczyka, iż "w jego ojczyźnie za to, że jest nieposłuszna, odcięto by jej głowę".

Polka ostatecznie postanowiła więc na stałe rozstać się z ojcem dziecka i w lutym wróciła na Pomorze.

Szybko okazało się jednak, że jej decyzja nie zakończyła wzajemnych waśni. Libańczyk, powołując się na ratyfikowaną przez Polskę konwencję haską, zabraniającą wywożenia nieletniego z kraju jego urodzenia na dłużej niż sześć tygodni, zażądał powrotu swojego dziecka do Wielkiej Brytanii. Zaprzecza jednocześnie, że źle traktował swoją rodzinę podczas pobytu na Wyspach.

Według prawników, wniosek Libańczyka ma spore szanse rozstrzygnięcia na jego korzyść, bo w Polsce zapadały już wyroki w podobnych sprawach. Już w 2005 roku ten sam gdyński sąd nakazał zwrócić ojcu z Wielkiej Brytanii chłopca, wywiezionego przez mieszkankę Pomorza do Polski w bardzo podobnych okolicznościach. Odwołania Barbary Mielewczyk i jej prawników nic nie dały. Wyrok się uprawomocnił. Ojciec ostatecznie odebrał chłopca w marcu tego roku w asyście policji, psychologa i kuratora sądowego.

Paradoksem jest fakt, że ojciec nie jest w stanie porozumieć się ze swoim synem, bo chłopiec nie rozmawia po angielsku, a jego tata po polsku. Barbara Mielewczyk, która dysponuje opiniami psychologów, że rozłączenie jej z synem może poważnie zaburzyć jego rozwój, walczy obecnie o zwrot dziecka przed sądem w Wielkiej Brytanii. Wiążące decyzje w tej sprawie mogą zapaść już we wrześniu. Zdaniem prawników, podobnych sytuacji będzie coraz więcej, bo do Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu pracy ciągle wyjeżdżają rzesze młodych Polaków. Część z nich decyduje się na związki z obcokrajowcami, które nie zawsze okazują się udane. Tymczasem przepisy konwencji haskiej są bardzo stanowcze i wywiezienie nieletniego z kraju urodzenia stawiają niemal na równi z porwaniem.

- Zabezpieczają interes rodziców, umożliwiając im dochodzenie praw w przypadku wywiezienia dziecka, mniejszy nacisk kładą na dobro nieletniego - twierdzi dr Magdalena Sykulska-Przybysz z Katedry Prawa Handlowego i Międzynarodowego Prawa Prywatnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki