Warunki, w których ćwiczyli podopieczni Leo Beenhakkera, podobne były do tych ze słynnego spotkania z Niemcami w półfinale mundialu 1974 r. rozegranym na przypominającym wielką kałużę stadionie we Frankfurcie nad Menem. Również podczas ćwiczeń akcji oskrzydlających piłka zatrzymywała się w wodzie, a po dośrodkowaniach przelatywała piłkarzom pod nogami. - Co zrobić, na pewne sprawy nie mamy wpływu - rozkładał ręce Beenhakker.
W takich warunkach bardzo łatwo o kontuzję. Na szczęście żaden z piłkarzy (kadra trenowała w komplecie) nie zrobił sobie krzywdy. Pod koniec zajęć Jakub Wawrzyniak dłuższą chwilę stał z boku i rozmawiał z doktorem Jerzym Grzywoczem, ale za moment wrócił do zajęć.
Kilka minut wcześniej niż reszta zawodników boisko opuścił Michał Żewłakow. - Zszedłem wcześniej, bo padał deszcz - rzucił tylko do dziennikarzy.
Ponieważ boisko nie nadawało się do gry, więc na wszelki wypadek Beenhakker odwołał wieczorny trening. Zamiast niego Leo zorganizował piłkarzom odprawę w hotelu.
Mimo że jedyne tego dnia zajęcia były zamknięte, pod stadionem pojawili się dwaj zmoknięci kibice. Świeżo upieczeni maturzyści - Michał i Zbyszek - przyjechali z Biskupca, z którego wyruszyli przed czterema dniami. Z plecakami, namiotem i karimatami podróżują autostopem, a śpią… - Gdzie popadnie, najczęściej gdzieś na dziko. Wczoraj np. nocowaliśmy na postoju tirów, znaleźliśmy jakąś wiatę. Najgorsze jest to, że nie mamy gdzie wysuszyć ubrań. Z myciem też jest różnie - opowiadają sympatycy Polaków.
Nie przeszkadza im to jednak gorąco dopingować naszych piłkarzy. - Jesteśmy z Warmii, hej "Zahor", jesteśmy z Warmii - skandowali. - Przyjechaliśmy na dwa mecze. Nie mamy biletów, spotkania obejrzymy na telebimach - tłumaczą.
Przedwczoraj, podczas popołudniowych zajęć, udało nam się podpatrzeć naszych piłkarzy ćwiczących stałe fragmenty. Beenhakker zapowiadał, że temu elementowi poświęci dużo uwagi.
Nad boiskiem w czasie wczorajszego treningu po raz kolejny pojawił się helikopter wynajęty przez jedną ze stacji telewizyjnych, który we wtorek mocno zirytował Beenhakkera. - Dziś było lepiej, bo helikopter latał wyżej i krócej, zatem specjalnie nie przeszkadzał - mówił nieco spokojniej Holender. Dużo mocniejszych słów używał, gdy zapytaliśmy o psychologiczną wojnę, która od kilku dni rozgrywa się w polskich i niemieckich mediach. Jeden z naszych tabloidów opublikował zdjęcie, jak Beenhakker, niczym wojownik z czasów Grunwaldu, odrąbuje głowę Michaelowi Ballackowi.
- To chorzy ludzie - skomentował publikację Leo, który odniósł się też do wywiadu, którego udzielił "Polsce" Zbigniew Boniek. Legendarny polski piłkarz stwierdził, że polscy piłkarze są szesnaście razy bardziej inteligentni niż niemieccy. - Gdybym miał komentować wypowiedź każdej osoby, to bym zwariował. Na pewno nie jesteśmy głupcami i doskonale wiemy, że Niemcy to jedna z pięciu najlepszych drużyn świata. W Holandii mówi się, że po wygranym meczu z Niemcami ma się pewność tego zwycięstwa, dopiero gdy oni wejdą do autokaru - mówił obrazowo Leo.
Tymczasem w obozie Niemców słowa Bońka są wciąż szeroko komentowane. Co prawda trener Joachim Löw odmówił wypowiedzi na ten temat, ale głos zabrał prezydent niemieckiej federacji piłkarskiej Theo Zwanziger. - Nie będę wchodził w dyskusje, jak bardzo inteligentni są nasi piłkarze - stwierdził, głośno rechocząc. - Może Bóg zobaczy naszą inteligencję po meczu z Polską. Nie ma co wzniecać wzajemnych niesnasek. W końcu Polacy to nasi sąsiedzi i powinniśmy żyć po przyjacielsku. Niech boisko pokaże, kto jest lepszą drużyną. Nie sądzę, by miało to coś wspólnego z intelektem - zakończył Zwanziger.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?