Czeski debiutant uciszył pewnych siebie Szwajcarów

Paweł Hochstim; Bazylea
Nikomu nieznany Václav Svěrkoš pozbawił złudzeń całą Szwajcarię.

Choć Helweci mają kłopoty z porozumiewaniem się między sobą, bo mówią trzema językami i nawet na mecze przychodzą w koszulkach z trzema różnymi nazwami kraju, to w sobotni wieczór zjednoczyli się pod hasłem "Hoop Schwizz". Po meczu otwarcia Euro 2008 mieli jednak smutne miny, bo ich ulubieńcy przegrali z Czechami 0:1.
A do tego stracili kapitana Alexandra Freia, który następne mecze Euro obejrzy w telewizji. - To była pechowa porażka, bo mieliśmy wiele okazji do strzelenia gola, a straciliśmy go w momencie, gdy wydawało się, że kontrolujemy mecz - mówił bramkarz Szwajcarów Diego Benaglio.

To prawda, bo Czesi wykorzystali swoją jedyną sytuację bramkową w całym spotkaniu. - Niewiele brakowało, a wieczór nie byłby dla nas radosny - przyznał David Jarolim.

Wszystko dzięki 24-letniemu napastnikowi. Gdy Svěrkoš w 56. min zmieniał słynnego Jana Kollera, nawet czescy kibice mieli zdziwione miny. Wprawdzie wielki jak wieża napastnik z Norymbergi przedreptał niespełna godzinę, ale już sama jego obecność w polu karnym stwarza zagrożenie. A Svěrkoš, który w ubiegłym roku jak niepyszny wrócił do czeskiej ligi po mało udanej przygodzie z Bundesligami niemiecką i austriacką, wydawał się przy nim żółtodziobem. Tym bardziej że do sobotniego wieczora rozegrał raptem... dwa mecze w kadrze narodowej.

W 71. min spotkania na Sankt Jakob Park w Bazylei uradował wszystkich Czechów. Piłkarz Banika Ostrawa po nieco przypadkowym podaniu Tomáša Galáska i błędzie szwajcarskich obrońców wyszedł sam na sam z Benaglio i nie dał mu żadnych szans. - Nawet nie uderzyłem tak, jak chciałem - mówił po meczu bohater kibiców znad Wełtawy, który w mieście nad Renem czuł się znakomicie.

Kto wie, czy Karel Brückner nie zdecyduje się wystawić Svěrkoša w podstawowym składzie w środę, gdy jego drużyna w Genewie zmierzy się z Portugalią. Napastnik zresztą kilka razy dał się we znaki zaspanym szwajcarskim obrońcom.

Bazylea była w sobotę czerwona nie tylko od barw reprezentacji Szwajcarii, ale także ze wstydu. Przed rozpoczęciem turnieju szwajcarscy piłkarze podkreślali, że czują się mocni jak nigdy, a Frei wspominał coś nawet o wygraniu Euro. Nic więc dziwnego, że kibice, którzy zjechali nawet z najbardziej odległych zakątków Szwajcarii, byli pewni zwycięstwa. - Barnetta, Frei i Behrami. Będzie 3:0 - przed kamerą szwajcarskiej telewizji tryskał optymizmem jeden z kibiców z Lugano. Musiał być bardzo zawiedziony, bo Tranquillo Barnetta, bożyszcze całej Szwajcarii, niczym nie zachwycił, a Frei jeszcze przed przerwą doznał poważnej kontuzji kolana. - To straszne stracić kapitana w pierwszym meczu - narzekał Jakob "Kobi" Kuhn, trener Helwetów. - Dla nas to był szok.

W pierwszej chwili Kuhn chciał zastąpić Freia - od pierwszej minuty wyróżniał się na boisku i jako jedyny ze Szwajcarów stwarzał zagrożenie pod bramką Petra Čecha - Erenem Derdiyokiem. Na szczęście dla niego włoski sędzia Roberto Rosetti nie pozwolił przeprowadzić zmiany i zakończył pierwszą połowę. I "Kobi" miał czas na zmianę decyzji. - W przerwie zdecydowałem, że lepiej będzie wpuścić Yakina - tłumaczył Kuhn, który myślami był nie tylko na stadionie w Bazylei, ale i przy chorej żonie, która kilka dni temu trafiła do szpitala.

Ustawieni defensywnie przez Brücknera Czesi bronili się mądrze i włożyli w sobotni mecz znacznie więcej sił. Przebiegli więcej kilometrów, walczyli twardo, a defensywa była ich najlepszą formacją. Szwajcarzy z uporem wrzucali piłkę w pole karne, gdzie królował Tomáš Ujfaluši, który rozbijał ataki gospodarzy i został wybrany najlepszym piłkarzem na boisku. - Długo czekaliśmy na swoją szansę, ale się udało - podkreślał Ujfaluši, którego szwajcarscy dziennikarze złośliwie pytali, czy nie myśli o tym, by grać w piłkę ręczną. Helweci domagali się podyktowania karnych po dwóch rzekomych zagraniach ręką Ujfalušiego.

Kuhn po meczu nawet pobiegł za arbitrem, by powiedzieć mu, co sądzi o jego postawie, ale nie miał racji. Wprawdzie w obu sytuacjach piłka trafiła kapitana Czechów w rękę, ale raz z bliska po odbiciu od głowy jednego ze Szwajcarów, a w drugiej sytuacji piłkarz uciekał z ręką, ale piłka trafiła go w ramię. - Sędzia zdecydował się nie gwizdać i miał rację, bo nie mogłem nic zrobić - mówił Czech.

W ostatnich sekundach Helweci byli bliscy wyrównania. Strzał Barnetty obronił Čech, a dobitka Johana Vonlanthena trafiła w poprzeczkę. Ten drugi dał się zapamiętać z racji żółtej kartki, którą obejrzał... 10 sekund po wejściu na boisko. - Mogłem strzelić gola, ale szczęście nie było z nami - przyznał ze smutkiem pomocnik Red Bull Salzburg.

Szwajcarzy martwią się inaugurującą Euro porażką, ale piłkarze próbują ich pocieszyć. - W 2004 r. Portugalia też przegrała pierwszy mecz, a później znalazła się w finale - zauważył Hakan Yakin. Wówczas Portugalczycy ulegli Grekom, by później przegrać z nimi po raz drugi w finale. Czyżby szwajcarski napastnik przewidywał finał Szwajcaria - Czechy?

Jakob Kuhn (selekcjoner Szwajcarów)

Gratuluję moim zawodnikom, bo zrobili wszystko, co mogli, by wygrać. Mogą spać spokojnie i z nadzieją patrzeć na środowy mecz z Turcją. Mieliśmy dużo okazji i mogliśmy ten mecz wygrać lub przynajmniej zremisować. Niestety, w drugiej połowie straciliśmy gola. Nie wiem, co zrobiliśmy źle, ale sytuacja wydawała się bezpieczna. Szanse na wygranie grupy się skurczyły, ale Portugalia cztery lata temu przegrała pierwszy mecz, a potem była w finale. Szokiem jest dla nas strata kapitana w pierwszym meczu.

Tomaš Ujfaluši (kapitan Czech)

Może nie był to wielki mecz z naszej strony, ale najważniejsze jest zwycięstwo na początek turnieju. Pracowaliśmy przez cały mecz bardzo dobrze w obronie i to zdecydowało o naszym sukcesie. Graliśmy spokojnie, czekaliśmy na swoją szansę. Nasza defensywna strategia okazała się słuszna. Musimy w kolejnych meczach grać jeszcze lepiej, ale dzisiaj jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się pokonać Szwajcarów. Żal mi Alexa Freia. Przykro mi, że tak się stało, ale nie było w tym naszej winy. To był przypadek.

David Jarolim (pomocnik Czech)

Jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się zwyciężyć na inaugurację Euro 2008, i to w dodatku nie tracąc gola. Wydaje mi się jednak, że ten mecz mógł się dla nas ułożyć mniej szczęśliwie i nie mielibyśmy się z czego cieszyć. Szwajcarzy zrobili wiele, by zwyciężyć. Uważam, że zagrali bardzo dobrze, ale szczęście było po naszej stronie. W tej chwili to wszystko jednak jest mniej ważne. Najważniejsze są trzy punkty i to, że mamy bardzo dobrą sytuację przed kolejnymi meczami w grupie. Myślimy, żeby poważnie zaistnieć na tej imprezie.

Hakan Yakin (napastnik Szwajcarii)

W drugiej połowie atakowaliśmy, chociaż nie mieliśmy już Alexa Freia, a przecież wiadomo, jak jest ważny dla naszej drużyny. Uważam, że zagraliśmy całkiem dobrze. Czesi mieli niewiele sytuacji bramkowych, ale na nasze nieszczęście jedną wykorzystali. Cóż, zagrali jak klasowy zespół. Ja miałem jedną okazję i powinienem ją wykorzystać, wtedy wszystko mogło potoczyć się inaczej. Musimy jak najszybciej zapomnieć o tym meczu, tak jak Portugalczycy w 2004 r. Wszystko jest jeszcze przed nami.

Diego Benaglio (bramkarz Szwajcarii)

To pechowa porażka, bo przecież mieliśmy tyle szans na gola, że aż trudno je policzyć. Niestety, irytujące było to, że piłka nie chciała wpaść do bramki. Gol padł w takiej fazie, kiedy wydawało się, że kontrolujemy przebieg meczu. Uważam, że nadal jesteśmy silnym zespołem, dobrze ustawionym i gotowym, by zagrać dobre mecze. Musimy to udowodnić w środę, kiedy na tym samym stadionie zagramy z Turkami. W tym spotkaniu będzie liczyło się dla nas tylko zwycięstwo. Musimy sobie jakoś poradzić bez Aleksa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl