Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak śpiewa Scarlett Johansson

Tomasz Rozwadowski
Już dawno nie było płyty budzącej tak sprzeczne opinie i tak chętnie recenzowanej.

Opinie na temat debiutanckiego albumu Scarlett Johansson w mediach wahają się od skrajnego potępiania po zachwyt, przy czym muszę przyznać że recenzent zaprzyjaźnionego ?The Times" Pete Paphides należał do najbardziej bezlitosnych. Z bólem serca przychodzi mi ustawić się po drugiej stronie barykady - uważam ten krążek za nadzwyczaj udany.

Paphidesowi nie podoba się to, że Johansson cały program "Anywhere I Lay My Head" zbudowała z kompozycji Toma Waitsa i jego żony Kathleen Brennan, mocno zmieniając stylistykę i wymowę tych piosenek. Rzeczywiście twórczość Waitsa i Brennan wywodzi się z bluesa, jazzu, rocka i muzyki awangardowej, natomiast producent płyty David Sitek radykalnie je przearanżował w stronę rocka alternatywnego i muzyki elektronicznej. Był to zabieg rzeczywiście ostry, ale wynik w postaci nagrań jest bardzo interesujący - dostajemy innego Waitsa, przy okazji poznając interpretacyjny potencjał Scarlett. A jest on duży. Trzeba przyznać, że choć jej głos, maniera wokalna bywają porównywane z nagraniami legendarnej diwy awangardy Nico, mają własny charakter i nie dają się porównać z produkcjami żadnej ze współczesnych wokalistek.

Sitek, będąc muzykiem i współliderem jednej z najoryginalniejszych formacji ostatnich lat TV On The Radio, nie stworzył kopii swoich wcześniejszych dokonań, ?uszył" nowy dźwiękowy świat na miarę Scarlett, wydobywając jej atuty i tuszując słabe strony. Przede wszystkim wykorzystał jej niesamowity seksapil, który słychać także w niskim, matowym, zmysłowym głosie. Ten głos wtopił w ciepłe, stłumione, klimatyczne aranżacje wykorzystujące zarówno brzmienia naturalnych instrumentów jak i elektronikę, bardzo daleką jednak od komputerowego popu czy transowej muzyki tanecznej. Te aranżacje, paradoksalnie, będące równocześnie retro i bardzo nowoczesne, idealnie pasują do warunków i osobowości wokalistki i jej śpiewających partnerów - wielkiego Davida Bowie i znakomitego Tunde Adebimpe z TV On The Radio. Atmosfera tych nagrań jest lunatyczna, leniwa, ale podszyta niepokojem i tę wieloznaczność niewątpliwie trzeba przypisać aktorskim talentom Scarlett.

"Anywhere I Lay My Head" przy pierwszym słuchaniu może stawiać opór, szczególnie jeśli jesteśmy zakochani w autorskich interpretacjach Waitsa, ale po trochu wsiąkamy w dziwny świat, który z twórczości mistrza stworzyli Johansson i Sitek i w końcu trudno nam go opuścić. Nie ma tu utworów zbędnych czy źle wybranych, każda z piosenek jest odrębną, zamkniętą opowieścią. Mnie osobiście najbardziej podobały się "Town With No Cheer", "Falling Down", "I Wish I Was in New Orleans" i "I Don't Want To Grow Up" (ostatnia ma przebojowy potencjał).

Całe zamieszanie wokół płyty młodej seksbomby polega na tym, że nie jest propozycją dla każdego (np. portal "Pudelek" nie zostawił na niej suchej nitki i nakłania wokalistkę do skupienia na karierze aktorskiej). Na szczęście nie ma ustawowego przymusu słuchania "Anywhere I Lay My Head" - ja słucham tych nagrań z własnej i nieprzymuszonej woli i czuję, że debiut pięknej Scarlett pozostanie ze mną na długo. Bardzo źle by się stało, gdyby jej kariera wokalna skończyła się na tym jednym tytule.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki