Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starosta pucki doniósł na CBA

Piotr Niemkiewicz
Starosta Artur Jabłoński opisał premierowi akcję CBA
Starosta Artur Jabłoński opisał premierowi akcję CBA Piotr Niemkiewicz
Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego wywierali na mnie presję. Mogło, moim zdaniem, dojść do złamania prawa - twierdzi Artur Jabłoński, starosta pucki.

Chodzi o kontrolę dotyczącą przetargu na sprzedaż powiatowego szpitala w Pucku, którą CBA przeprowadziło na przełomie tego i ubiegłego roku. CBA odpowiada: to pomówienia, a starosta nie wnosił wcześniej żadnych zastrzeżeń. Sprawa nabrała rozgłosu, gdy trafiła do premiera Tuska, a stamtąd do minister Julii Pitery.

Jak już pisaliśmy w "Polsce Dzienniku Bałtyckim", pierwszy raz dwóch agentów CBA w starostwie pojawiło się w piątek 19 października 2007 roku. Panowie przyszli tuż przed zamknięciem urzędu i wręczyli staroście upoważnienie, na mocy którego mieli przez kilka miesięcy kontrolować przetarg na sprzedaż tutejszego szpitala. Przetarg budził wówczas w powiecie mnóstwo kontrowersji, plotkowano, że może być ustawiony.

- Agenci przedłożyli mi upoważnienie, które oczywiście podpisałem - mówi starosta Artur Jabłoński.
Agenci z dokumentami pojawili się ponownie w starostwie w środę 28 listopada. Już od ponad miesiąca trwały w Pucku czynności kontrolne. Ludzie CBA przyjeżdżali do miasta, sprawdzali papiery, rozmawiali z urzędnikami...

- To byli ci sami funkcjonariusze, którzy stanęli przede mną w październiku - mówi Jabłoński.
Wtedy to właśnie goście mieli mu podsunąć do podpisania taki sam dokument, który przywieźli ze sobą miesiąc z okładem wcześniej. Tym razem pod upoważnieniem widnieć miał oryginał podpisu, a nie jak wcześniej faksymile szefa CBA. Biuro chciało w ten sposób sprostować "oczywistą pomyłkę pisarską" - jak to określa rzecznik CBA Piotr Kaczorek. W nowym piśmie poprawiono bowiem datę zakończenia kontroli z 15 stycznia 2007 roku na 15 stycznia 2008 roku.

- Nieprawdą jest, by funkcjonariusze sugerowali staroście jakiekolwiek zmiany dat - odpiera zarzuty Kaczorek.

Starosta był mocno zaskoczony wypowiedzią rzecznika.

- Agenci musieli na mnie poczekać pół godziny, bo miałem służbowe obowiązki - mówi. - Siedzieli i pili kawę w gabinecie sekretarza urzędu Janusza Łęgowskiego. Był tam Andrzej Sitkiewicz z Zarządu Powiatu. Obaj byli świadkami rozmowy z agentami, którzy wyraźnie wywierali na mnie presję i próbowali nakłonić do złamania prawa.

Po długiej dyskusji z agentami starosta ostatecznie nowe upoważnienie parafował, ale umieścił na nim dopisek "otrzymałem 28 listopada 2007". Potem zasięgnął opinii u radcy prawnego, bo nie wiedział, jak się zachować wobec dziwnej postawy funkcjonariuszy. Prawnik zasugerował, by całość opisać zwierzchnikowi CBA, czyli premierowi.

- Miałem mieszane uczucia, czy w ogóle zawracać tym głowę premierowi - mówi Jabłoński. - Usłyszałem jednak o podobnym zdarzeniu z udziałem CBA. To przeważyło, wysłałem list do premiera.

CBA twierdzi, że wszystko odbyło się w zgodzie z normami prawa, a sama kontrola była legalna. Starosta ma wątpliwości i chce, by wyjaśnił je premier. Przypomnijmy, że kontrola przetargu na sprzedaż szpitala skończyła się w styczniu tego roku. CBA uznało, że nie doszło do naruszenia prawa.
Sam przetarg nie został rozstrzygnięty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki