Piłkarze wezmą w obronę kolegów z Afryki

We wczorajszej publikacji w "Polsce Dzienniku Łódzkim" "Wykiwani piłkarze z Afryki" opisaliśmy trudną sytuację ośmiu czarnoskórych zawodników, którzy nie otrzymują wynagrodzenia od kilku miesięcy. Pieniądze na życie mają dzięki wsparciu Nigeryjczyków, mieszkających w Łodzi.

- Jestem zbulwersowany, że klub nie wywiązuje się z umowy z piłkarzami - przyznaje Marek Pięta. - Ale to tylko część dramatu. Umowa jest przecież skrajnie niekorzystna dla zawodników. Za 800 złotych miesięcznie można tylko wegetować. Przecież ci sportowcy, którzy są daleko od rodzin i nie mogą liczyć od nich na żadną pomoc, muszą mieć dobre jedzenie. Potrzebują mnóstwa kalorii i witamin do wyczynowego uprawiania sportu.

Ogólnopolski Związek Zawodowy Piłkarzy chce zapoznać się z dokumentami, określającymi warunki pobytu Nigeryjczyków i Kameruńczyka w klubie Stal Głowno. Związkowcy sprawdzą m.in., czy zawodnicy mają pozwolenia na pracę.

- Zamierzamy dowiedzieć się, kim jest Mirosław Skorupski reprezentujący tych piłkarzy i przedstawiający się jako menedżer piłkarski - zapowiada Marek Pięta. - Jego nazwiska nie ma liście menedżerów FIFA, posiadających międzynarodową licencję. Jeśli okaże się, że nie ma uprawnień, to i on, i klub z Głowna będą mieli kłopoty.

Oburzenia z powodu złego traktowania afrykańskich piłkarzy nie krył Mirosław Drzewiecki, minister sportu.

- To szokująca historia. Nie może tak być, że piłkarze podpisują kontrakt, a nie dostają pieniędzy. Zlecę w tej sprawie przeprowadzenie kontroli - grzmiał Drzewiecki.

Jerzy Iwaszkiewicz, rzecznik prasowy Okręgowej Inspekcji Pracy w Łodzi, uważa, że Nigeryjczycy i Kameruńczyk powinni wystąpić na drogę sądową. Marek Pięta obiecuje, że piłkarze otrzymają od związku także pomoc prawną.

Kabir, Nigeryjczyk grający w Stali Głowno, powiedział nam wczoraj po południu, że jeszcze nikt nie zgłosił się do nich, by udzielić pomocy.