Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar na Turbaczu

Józef Słowik
10-letnia Alicja ze swoim ojcem odebrała symboliczny czek na 4 tys. zł
10-letnia Alicja ze swoim ojcem odebrała symboliczny czek na 4 tys. zł fot. przemysław bolechowski
Pali się schronisko turystyczne na Turbaczu. Pożar został zaprószony prawdopodobnie przez jednego z gości. Wiadomo, że ogień wybuchł w pokoju gościnnym na pierwszym piętrze. Pracownicy schroniska sami chcą go ugasić. Ale nic to nie daje. W pokoju obok znajdują się dwie osoby, które ze względu na duże zadymienie korytarzy nie mogą go opuścić. Do schroniska nie mogą dojechać samochody straży pożarnej. Pożar rozprzestrzenia się. Pali się już dach.

To na szczęście jedynie scenariusz ćwiczeń zorganizowanych przez Komendę Powiatową Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Targu. W ćwiczeniach na Turbaczu udział wzięło 110 strażaków nie tylko
z powiatu nowotarskiego, ale również tatrzańskiego i suskiego. Na miejscu nie zabrakło pracowników Gorczańskiego Parku Narodowego oraz Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Strażacy dojechali na miejsce w ciągu pół godziny. Kierowcy musieli wykazać się nie lada umiejętnościami, nie tylko żeby wyjechać do schroniska, ale także później, zjeżdżając w dół mokrą grząską drogą.

Głównym celem ćwiczeń była koordynacja współdziałania i dowodzenia jednostkami ochrony przeciwpożarowej, szczególnie tymi z Małopolskiej Brygady Odwodowej. Strażacy chcieli też praktycznie sprawdzić alarmowanie i systemy łączności w terenie górskim. Manewry miały przynieść wskazówki, jak w przyszłości ma wyglądać - podczas takich trudnych akcji - zabezpieczenie logistyczne i medyczne. Okazało się, że pomysł małopolskiego komendanta wojewódzkiego PSP z utworzeniem brygady, która specjalizowałaby się w prowadzeniu akcji ratowniczych w trudnym górskim terenie, był strzałem
w dziesiątkę. Ostatnie ćwiczenia to pierwszy, tak poważny egzamin dla strażaków działających w tej grupie.

- Po raz pierwszy udało się w ćwiczeniach wykorzystać siły Małopolskiej Brygady Odwodowej - mówi brygadier Józef Galica, komendant powiatowy Straży Pożarnej w Nowym Targu. - Znajdują się w niej jednostki, które mają wozy bojowe z napędem terenowym. W takich akcjach, w górskim terenie, praktycznie tylko takie auta zdają egzamin.

Według komendanta Galicy, ćwiczenia wskazały też pewne braki, jak chociażby w zakresie łączności.
Okazuje się, że służby mundurowe nie mają jednego wspólnego pasma, za pomocą którego mogłyby się porozumiewać w trakcie akcji ratowniczej. Ten problem dotyka jednak nie tylko Podhala, ale całej Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska