"Koniki" skupują je od emerytowanych górników, by za kilka miesięcy odsprzedać po wyższych cenach klientom z innych regionów Polski. Fiskusowi przeciekają między palcami miliony złotych.
Do talonów na węgiel mają prawo pracownicy kopalń oraz emeryci i renciści górniczy. Najwięcej (702 tys. ton rocznie) węgla wydaje im Kompania Węglowa, gdzie prawo do deputatu ma około 180 tysięcy osób - to prawie trzy razy więcej niż aktualnie spółka liczy sobie pracowników.
Kto nie chce dostać węgla, może wystąpić do ZUS-u o wypłatę równowartości deputatu w gotówce. Otrzymuje ją wówczas w dwunastu, wypłacanych co miesiąc, ratach. Wielu woli jednak dostać do ręki od razu całą kwotę, a taką możliwość oferują jedynie skupujący talony "koniki". Dla nich to świetna okazja do interesu.
- Obecnie skupują talony. Z ich realizacją poczekają do jesieni, gdy ceny węgla pójdą w górę. Dziś za talon płacą około 400 złotych, w sezonie zimowym w Polsce za tonę trzeba zapłacić nawet 600 złotych - mówi Piotr Kozłowski, szef ochrony Bytomskiej Spółki Restrukturyzacji Kopalń.
Jak szacuje zaledwie połowa z około 13 tysięcy osób, którym Spółka wydaje talony, stawia się w bytomskich kopalniach po odbiór należnych sobie trzech ton węgla - reszta sprzedaje je "konikom". W interes zaangażowanych jest kilkadziesiąt osób - od młodzieży po emerytów.
- Pełnią przed naszą siedzibą regularne dyżury. Jeśli ktoś nie chce sprzedać od razu, za chwilę podchodzi do niego kolejny, oferuje parę złotych więcej i tak do skutku. Nad całym biznesem czuwa szef. Wozi ze sobą gotówkę i zapisuje w zeszycie wszystkie transakcje - relacjonuje Piotr Kozłowski.
Na zakup przeszło 38 tysięcy ton przeznaczonego dla górniczych emerytów węgla (w tym roku po blisko 440 złotych za tonę) BSRK dostaje środki z dotacji budżetowej. Choć wskutek działalności "koników" spółka nie traci ani grosza jej władze zdecydowały się powiadomić o procederze bytomską policję i straż miejską.
- Nie podoba nam się to, co się dzieje przed budynkiem. Ludzie są stale nagabywani przez handlarzy. Zdarzają się burdy i awantury - tłumaczy Piotr Kozłowski.
Węglowe biznes kwitnie nie tylko w Bytomiu. Podobne interesy odbywają się wszędzie tam, gdzie wydawane są talony. Handlarze przenieśli się też do wirtualnej rzeczywistości: "kupię talony na węgiel na KWK Wujek", "Mam dwanaście talonów z KWK Makoszowy. Po 210 złotych za 500 kg. Mogę załatwić więcej" - to tylko niektóre z internetowych anonsów.
Handel talonami na węgiel nie jest nielegalny. Jak każda działalność gospodarcza musi być jednak zarejestrowany, a dochód z niej opodatkowany. To oczywiście fikcja. W praktyce wszystko odbywa się w "szarej strefie".
- Nie mam informacji o zarejestrowanych firmach zajmujących się handlem talonami na węgiel - przyznaje Ryszard Knapczyk, naczelnik Urzędu Skarbowego w Bytomiu.
W razie przyłapania kogoś na prowadzeniu "lewego" biznesu fiskus może mu zabrać 75 procent uzyskanych w ten sposób zysków. Choć jednak proceder kwitnie w biały dzień na oczach wszystkich, a straty idą w miliony.
Jeśli trafne są szacunki władz BSRK o przejmowaniu przez "koników" połowy wydawanych przez spółkę talonów i przyjmując, że na każdym talonie handlujący zarabiają sto złotych, to ich zyski sięgają prawie dwóch milionów złotych rocznie.
Skarbówka jednak niezbyt intensywnie nęka handlarzy. - Zajmujemy się tym tematem incydentalnie, zazwyczaj po anonimowych donosach. Nie dostajemy ich jednak zbyt wiele - mówi Ryszard Knapczyk.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?