Kopalnia Budryk ugina się przed związkowcem

We wtorek miała odbyć się pierwsza rozprawa w procesie, który Łabądź wytoczył Budrykowi. Związkowiec domagał się przywrócenia do pracy. Posiedzenie sądu nie odbyło się, ponieważ pracodawca wycofał zwolnienie, a sam Łabądź - pozew.

- Faktycznie dyrekcja kopalni wycofała wypowiedzenie umowy panu Łabądziowi - potwierdza Mirosław Kwiatkowski, rzecznik Budryka. Nie chce jednak zdradzić powodów tej decyzji.

Również Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy ornontowicka kopalnia odmawia dokładniejszych informacji.

Według Krzysztofa Łabądzia o zmianie decyzji dyrekcji kopalni przesądziło stanowisko Państwowej Inspekcji Pracy. W czasie kontroli inspektorzy stwierdzili, że dyrektor kopalni Piotr Chmiel mógł przy zwalnianiu dwóch związkowców - Łabądzia i Grzegorza Bednarskiego ze ZZ Kadra naruszyć przepisy prawa pracy. Chmiel wręczył wypowiedzenia funkcyjnym związkowcom, mimo że nie zgodziły się na to ich organizacje związkowe (a taka zgoda jest wymagana przez prawo pracy). - Wiedzieli doskonale, że przegrają tę sprawę - komentuje Krzysztof Łabądź.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że może chodzić o to, by przed sądem nie musiał stawać dyrektor Budryka. Zdaniem naszych rozmówców wycofanie wypowiedzenia powodowałoby, że PIP nie miałby za co go karać.

Magdalena Skalmierska, rzeczniczka Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach informuje, że kontrola w tym zakładzie jeszcze się nie skończyła. Dlatego też ewentualny wniosek o ukaranie Piotra Chmiela nie trafił jeszcze do sądu. Nie chce jednak odnosić się do kwestii poruszonych przez naszych informatorów.

O powrót do pracy przed sądem walczy już ośmioro spośród 13 zwolnionych po strajku górników.