Do OKE w Krakowie, która swoim działaniem obejmuje woj. małopolskie, podkarpackie i lubelskie, zgłosiło się już 102 gimnazjalistów, którzy chcą sprawdzić swoje wyniki. Może ich być znacznie więcej, choć przedstawiciele komisji zapewniają, że sytuacja jest pod kontrolą. - Do Małopolski nie trafiły błędne testy podczas egzaminu gimnazjalnego - zarzeka się Lech Gawryłow, dyrektor OKE w Krakowie. - Natomiast na Podkarpaciu problem dotyczy siedemnastu uczniów z czterech gimnazjów. Ich wyniki zostały poprawione, wysłaliśmy do szkół odpowiednie zaświadczenia - mówi.
Te zapewnienia nie przekonują jednak rodziców, którzy wczoraj - często bezskutecznie - próbowali skontaktować się z OKE. - Wielu z nich skarżyło się na to, że nie można się dodzwonić do komisji w Krakowie - mówi Ryszard Andres, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Stalowej Woli.
W jego szkole punkty niesłusznie odjęto pięciorgu uczniom. - Nie jestem pewien, czy ta liczba się nie zwiększy - podkreśla Andres. Dyrektor wystąpił do OKE, by sprawdzono wszystkie prace uczniów z jego szkoły. - Nie otrzymałem jeszcze oficjalnej informacji w tej sprawie - mówi. - Odetchnę z ulgą dopiero wtedy, gdy dostanę pismo, że praca każdego gimnazjalisty została sprawdzona.
Piotrek, jeden z uczniów Gimnazjum nr 2, i jego mama Barbara Rosenbajgier mogą już być spokojni. OKE doliczyła Piotrkowi 11 brakujących punktów. - Interweniowałam w komisji i udało się - mówi Barbara Rosenbajgier.
To właśnie dzięki determinacji rodziców ze Stalowej Woli sprawa ujrzała światło dzienne. Już w dniu ogłoszenia wyników egzaminu kilka osób zaniepokoiło, że ich dzieci uzyskały mało punktów. Pan Jerzy, który nie chce ujawniać swojego nazwiska, zadzwonił do krakowskiej OKE. Usłyszał, że jego syn Paweł pewnie ściągał na egzaminie i dlatego ma słaby wynik. Ojciec nie dał jednak za wygraną i we wtorek osobiście zjawił się w siedzibie komisji. Na miejscu okazało się, że jego wątpliwości były słuszne. Synowi doliczono 11 punktów, które stracił podczas sprawdzania błędnych arkuszy testów. W ślad za panem Jerzym poszli inni rodzice.
Zamieszanie wokół testu matematyczno-przyrodniczego to kolejna wpadka związana z tegorocznym egzaminem gimnazjalnym. Po teście humanistycznym okazało się, że część uczniów nie mogła sobie poradzić z ostatnim zadaniem. Ich nauczyciele nie zdążyli bowiem omówić lektur na czas. Tłumaczyli,
że "Syzyfowe prace" i "Kamienie na szaniec" zostawili sobie na maj. Zaskoczeni gimnazjaliści nie wiedzieli, jak napisać charakterystykę wybranej postaci. W Małopolsce problem ten dotyczył 942 uczniów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?