Lokatorzy nie chcą płacić starych długów

Mieszkańcy bloków na rydułtowskim osiedlu Orłowiec, zamiast ustawowej złotówki, za metr kwadratowy lokalu muszą zapłacić aż 345 złotych!

Wszystko z powodu prawie 52 mln zł długu, który wobec Skarbu Państwa ma spółdzielnia. Dług pochodzi sprzed 14 lat!

W lipcu 2007 Sejm znowelizował ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych. Do tej pory, by wykupić mieszkanie, spółdzielcy musieli zapłacić nawet kilkadziesiąt tys. zł. Po zmianach przepisy stały się dużo bardziej korzystne dla spółdzielców. W latach 70. i 80. spółdzielnie budowały mieszkania dzięki kredytom, który potem lokatorzy spłacali w czynszu. Połowa kredytu była umarzana przez państwo, ale względem spółdzielni, a nie jej członków.

Według nowych przepisów, by zostać właścicielem mieszkania wystarczy spłacić nominalną kwotę kredytu przypadającą na lokal, jaką spółdzielnia odprowadza do budżetu państwa. Taka kwota wynosi od kilkunastu do kilkuset złotych.

Jak się okazuje, nie wszyscy lokatorzy mogą skorzystać z dobrodziejstw ustawy. Mieszkańcy Orłowca za dwupokojowe mieszkanie muszą płacić nawet 7-8 tys. zł, podczas gdy w innych spółdzielniach takie samo mieszkanie lokator może wykupić za 2-3 tys. - To niesprawiedliwe. Ustawa była jedna. Dlaczego my mamy spłacać długi prezesów? - piekli się Teresa Majewska, mieszkanka rydułtowskiego osiedla.

Gigantyczny dług na koncie SM Orłowiec sięga 1995 roku, gdy powstająca właśnie spółdzielnia odkupiła od Rybnickiej Spółki Węglowej mieszkania zakładowe, należące do kopalni Rydułtowy i Anna. - Łącznie cała transakcja kosztowała nas ponad 51 milionów złotych - wylicza Iwona Zganiacz, wiceprezes Orłowca.

Cała transakcja miała charakter bezgotówkowy, bo do faktycznego przekazania pieniędzy miedzy spółdzielnią a spółką węglową nigdy nie doszło. - Nasz dług wobec spółki miał być systematycznie umarzany. Problem w tym, że trzy lata później RSW została zlikwidowana - tłumaczy Zganiacz. Spłata zadłużenia spada więc teraz na osoby, które chcą wykupić mieszkania od spółdzielni. Józef i Krystyna Głodowie mieszkają na Orłowcu ponad 30 lat. Mają trzypokojowe lokum o pow. 54 m kw. - Musimy zapłacić 7,5 tysiąca złotych plus koszty związane z notariuszem - narzeka pan Józef. - I gdzie tu to tanie mieszkanie? - dodaje z goryczą.

SM Orłowiec zarządza obecnie prawie 4 tys. mieszkań. Szefowie spółdzielni twierdzą, że ustalona cena jest ostateczna. - Dokładnie tyle samo zapłaciliśmy ponad 14 lat temu, kiedy kupowaliśmy te mieszkania od RSW - podkreśla Zganiacz.

Suchej nitki na władzach spółdzielni nie zostawia Janusz Tarasiewicz, pełnomocnik śląskiego Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. - Moim zdaniem spółdzielnia działa niezgodnie z prawem. Mieszkańcy muszą walczyć o swoje, bo to przecież oni są właścicielami majątku, a nie zarząd czy rada nadzorcza - mówi Tarasiewicz.

- To wina ustawy, która jest niedopracowana i zakłada, że lokatorzy będą różnie traktowani - ripostuje jednak szefowa Orłowca. - Inaczej traktuje się spółdzielnie, które budowały swoje bloki, a inaczej te, które powstały na bazie mieszkań zakładowych, jak nasza - mówi Zganiacz.

Od wejścia w życie znowelizowanej ustawy lokatorzy w całym kraju skarżą się, że prezesi celowo odwlekają lub wręcz uniemożliwiają im uwłaszczenie. Zdarza się nawet, że grają na czas. Tak było w Zabrzu, gdzie po dwóch, trzech miesiącach od złożenia wniosków, prezes zawiadamiał zainteresowanych, że mają je złożyć ponownie, tym razem na specjalnych, spółdzielczych formularzach.