Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rewolucja na mapie

Magdalena Kozioł, Maciej Czujko
Wrocław ma dziś 48 rad osiedli. Zasiadający w nich społecznicy mają podpowiadać urzędnikom z magistratu, gdzie w ich najbliższej okolicy wybudować plac zabaw, komu przyznać koncesję na sprzedaż alkoholu, albo gdzie zorganizować nowy parking.

Ale na początku przyszłego roku małe rady osiedli mają zniknąć. Miejscy radni chcą, by Wrocław był od tego czasu podzielony na 15 do 20 dużych dzielnic. Każda nie tylko z własnymi radnymi, ale i urzędnikami.
W każdej z dzielnic ma powstać biuro obsługi klienta. Same zarządy dzielnic nie będą już pracowały społecznie. Ich członkowie będą wynagradzani. Za przykład pomysłodawcy nowego podziału administracyjnego Wrocławia podają Kraków, gdzie podobny system działa od lat.
Dzielnicowych radnych Wrocławia wybieralibyśmy już w lutym przyszłego roku - to wtedy kończy się kadencja obecnych władz osiedli.

Ten rewolucyjny pomysł komisji rady miejskiej do spraw osiedli ujawniono w ubiegłym tygodniu podczas spotkania ze społecznikami. We wrześniu ma trafić pod obrady rady miejskiej.
Po co to wszystko? Pomysłodawcy przekonują, że władze dzielnic miałyby większe kompetencje niż te rządzące osiedlami, a zwłaszcza realny wpływ na kształtowanie budżetu miasta. Ci, którzy dziś zasiadają w radach osiedli, obawiają się, że będzie inaczej. Na alarm bije m.in. Jerzy Dyjakon, szef osiedla Wojszyce.
Uważa, że skutkiem administracyjnej rewolucji będzie upolitycznienie działalność rad, a tym samym odebranie ludziom możliwość decydowania i wpływania na losy swych osiedli.
Dlaczego?
- W wyborach przeprowadzanych na dużych obszarach szansę dostaną tylko kandydaci z zapleczem politycznym - przekonuje Dyjakon.
- Tylko ich będzie stać na kampanię wyborczą. My jesteśmy teraz wybierani ze względu na nasze kompetencje i znajomość osiedla. Oni będą po to, by wypełnić zalecenia ludzi rządzących w mieście - dodaje.

Wtóruje mu Mieczysław Gołębiowski, przewodniczący rady osiedla Borek.
- Nie chcemy żadnych nowych uprawnień. Nam wystarczy, jeśli urzędnicy będą respektowali te, które już mamy - mówi.
Marek Mutor, jeden z pomysłodawców wrocławskiej rewolucji, radny z klubu Rafała Dutkiewicza, jest innego zdania. Przekonuje, że rady osiedli nie działają dziś wystarczająco sprawnie i trzeba im to w końcu umożliwić.
- Dzielnice muszą mieć swój plan finansowy i środki na inwestycje - mówi Mutor i wskazuje skąd. W budżecie miejskim będzie specjalna pula na te przedsięwzięcia.
Plany magistratu zakładają jednak, że w niektórych dzielnicach mogłoby mieszkać nawet 60 tysięcy osób.

Tego boją się ci, którzy rządzą dziś osiedlami. Bo im większe będą dzielnice, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że uda się załatwić konkretną sprawę, np. oświetlić ulicę czy załatać chodnik. Mieszkańcy Brochowa będą chcieli zrobić to u siebie, zaś wrocławianie z Wojszyc - u siebie. Trudno będzie pogodzić te interesy, jeśli oba osiedla będą należały do tej samej dzielnicy.
Jak będzie wyglądał nowy podział na dzielnice? Tego jeszcze nie wiadomo. Ciągle trwają w tej sprawie rozmowy. Plan, który drukujemy na mapce obok, powstał na podstawie nieoficjalnych rozmów z radnymi pracującymi nad zmianami w podziale administracyjnym Wrocławia.
Niektórzy z nich nie wykluczają, że przy okazji szykowanych zmian pojawią się zupełnie nowe nazwy dzielnic. Na przykład Wielka Wyspa, obejmująca Bartoszowice, Biskupin, Dąbie, Sępolno, Szczytniki, Zacisze i Zalesie.
- Jeśli już mielibyśmy zmieniać organizację osiedli i robić z nich dzielnice, to powinno to się odbywać powoli - sugeruje tymczasem prof. Jan Waszkiewicz z Instytutu Organizacji i Zarządzania Politechniki Wrocławskiej, były marszałek województwa dolnośląskiego.

To on brał udział w pracach komisji, która w 2005 roku określała strategię Wrocławia w kwestiach podziału administracyjnego.
- Proponowałbym najpierw urządzić taką dzielnice np. w Leśnicy czy na Psim Polu, czyli w tych częściach, które już przez położenie są wyodrębnione. Gdyby tam taki system zadziałał, można próbować w innych rejonach - radzi.
Choć radni zastanawiają się, jak od nowa podzielić Wrocław, nie mają pomysłu co zrobić z funkcjonującym do dziś w niektórych dziedzinach podziałem Wrocławia sprzed 1991 roku. Wtedy stolicę Dolnego Śląska podzielono na Stare Miasto, Śródmieście, Fabryczną, Psie Pole i Krzyki. Choć oficjalnie takich dzielnic już nie ma, ciągle właśnie tak podzielone są komisariaty policji, prokuratury, sądy czy urzędy skarbowe. Po zapowiadanej na przyszły rok rewolucji funkcjonowanie tych instytucji nie zmieni się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska