Rodzina OCENZUROWAŁA film "Ania", który wkrótce będzie można zobaczyć na Netflixie? Wiemy, jaka jest prawda!

Anna Przybylska była aktorką, którą kochali widzowie. W pewnym momencie nieco ograniczyła zawodową aktywność i skupiła się na rodzinie. Związała się z Jarosławem Bieniukiem, z którym doczekała się trojga dzieci: Oliwii, Szymona oraz Jana. Podkreślała, że "na karierę przyjdzie czas". Niestety, Przybylskiej nie było dane obserwować, jak dorastają jej pociechy. Aktorka 5 października 2014 roku przegrała walkę z rakiem.

Kilka lat po śmierci aktorki światło dzienne ujrzał film dokumentalny "Ania". Jest on zbiorem wspomnień bliskich Anny Przybylskiej oraz niepublikowanych wcześniej nagrań z udziałem zmarłej. Produkcja cieszyła się ogromną popularnością. Dowodem może być fakt, że tylko w pierwszy weekend od premiery film obejrzało ponad 120 tys. widzów, co uczyniło go drugim najlepszym otwarciem dla polskiej produkcji w 2022 roku.

"Ania" już za niecałe dwa tygodnie trafi na Netflixa. Od 11 października użytkownicy właśnie tej platformy będą mogli obejrzeć niepublikowane nagrania z Anną Przybylską w roli głównej.

Jak nie ukrywała w rozmowie z ShowNews.pl osoba z otoczenia aktorki, była to naturalna droga dla tego filmu. Produkcja najpierw trafiła na ekrany kin, później emitowano ją na antenie TVP i VOD, a teraz nadszedł czas na Netflixa.

Projekt zaczął się 7 lat temu. Reżyserzy - Michał Bandurski i Krystian Kuczkowski - co roku wysyłali do Jarka [Jarosława Bieniuka - red.] maila z propozycją, żeby ten film zrealizować. Ponad trzy lata temu doszło do pierwszego spotkania - bardzo wyraźnie padło, że jednym z warunków tego, żeby w ogóle pomyśleć o tym, żeby powstał, jest to, żeby cała rodzina, czyli mama Ani, siostra, Jarek i dzieci, miała wpływ na to, jaki to będzie film. Wiadomo było, że dużą część produkcji będą stanowiły archiwa prywatne, więc tym bardziej rodzina chciała mieć wpływ. To było takie wspólne dzieło, w którym każdy coś załatwi z Anią. Część się pożegnała, część, tak jak Cezary Pazura, miała okazję powiedzieć coś, czego Ani nie zdążyła przekazać. Każdy coś zamknął w ten sposób.

Dlatego każdy, kto brał udział w produkcji, mógł przejrzeć swoje materiały. Nie można jednak mówić o cenzurze, a o wspólnym projekcie.

Każdy mógł swoje materiały przejrzeć i autoryzować, ale nie trzeba było tego robić, bo były to bardzo dyskretne, normalne pytania. Nie było w nich kontrowersji i szukania sensacji. Nie chodziło o to, żeby cenzurować film, ale żeby stworzyć go razem. Gdy pierwszy raz zobaczyliśmy "Anię" na zamkniętym pokazie, płakaliśmy wszyscy. Spodziewano się filmu o umieraniu, o raku, bo to jest najbardziej klikalny temat, a tak nie jest. Ważne dla Krystyny Przybylskiej, mamy Ani, było to, żeby była to jej Anka. Ważne też było, żeby ktoś, kto ten film zobaczy, po projekcji zabrał coś dla siebie, żeby zobaczył, co jest w życiu ważne.- dodała otoczenia z rodziny aktorki w rozmowie z ShowNews.pl.

Widzieliście już "Anię"?

CZYTAJ TEŻ: Edyta Górniak gorzko o alimentach. Będzie walka w sądzie? Dariusz Krupa będzie zaskoczony

Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz. Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź ShowNews.pl codziennie. Obserwuj ShowNews.pl

Polub ShowNews.pl na Facebooku i bądź na bieżąco z najnowszymi plotkami ze świata show-biznesu!