„Rodzina zastępcza”. Aleksandra Szwed przez słowa lekarza przeżyła horror. „Nie byłam pewna, czy dożyję końca ciąży”

w wyobraźni niejednego widza to mała Elizka, roztropna dziewczynka z serialu „Rodzina zastępcza”. Aktoka, która niemalże dorastała na oczach widzów, dziś sama jest mamą dwójki pociech. Wraz z partnerem, koszykarzem Krzysztofem Białkowskim wychowuje 8-letniego Borysa (ur. 2015 r.) i urodzoną w 2021 r. dziewczynkę, której imienia nie podano do publicznej wiadomości.

Unikająca na co dzień epatowania życiem prywatnym aktorka była gościem w podcaście Kamila Balei „Tato, no weź!”. W rozmowie wróciła wspomnieniami do czasu drugiej ciąży, która w przeciwieństwie do pierwszej, przebiegała w czasach pandemii i zmian w prawie aborcyjnym. - Pierwszą ciążę sprzed 8 lat wspominam jako niezwykle fantastyczny okres, najpiękniejsze dziewięć miesięcy w moim życiu. Byłam chodzącym szczęściem - wyznała w rozmowie Szwed, cytuje jej słowa Jastrząbpost.

Druga ciąża to był notoryczny stres, notoryczny strach, przerażenie tym, co się dzieje, wzmożone burzą hormonów. Miałam niepokojące wyniki własne, w pewnym momencie nie byłam pewna, czy dożyję końca ciąży. Okazało się, że to lekarz w niefortunny sposób wypowiedział się, kiedy analizował moje badania. Po konsultacji z innymi lekarzami doszliśmy do wniosku, że powinno się uważać, co się mówi pacjentkom, bo można im zafundować traumę do końca życia - cytuje słowa aktorki serwis Jastrząbpost.

Szwed w podcaście Balei „Tato, no weź!” przyznała również, że obecna sytuacja polityczna i ekonomiczna nie jest dla niej czymś, co zachęca do zajścia w kolejną ciążę. Nie wyklucza jednak, że ich rodzina się kiedyś powiększy.

Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl