Recenzja serialu

TVN świeci przykładem i rozpoczyna piękną epokę w polskiej telewizji

2017-02-17 09:29

ocenia serial na: 7/10

"Belle Epoque" to serial, który (chyba jak żaden inny) elektryzował polskich widzów już od chwili rozpoczęcia zdjęć na planie. Najpierw pisano o nim polski "Sherlock", później próbowano przyrównać go do "Wspaniałego Stulecia", ostatecznie stanęło jednak na inspirowanym prawdziwymi historiami serialu kostiumowo - kryminalny z prawdziwego zdarzenia. Jedna z najgłośniejszych premier wiosennej ramówki 2017, zadebiutuje na antenie TVN już w najbliższą środę, a my na chwilę przed telewizyjną premierą publikujemy recenzję pierwszych dwóch odcinków "Belle Epoque" próbując jednocześnie odpowiedzieć na pytanie, czy to piękny serial, czy jedynie kosztowna wydmuszka. Jak jest naprawdę?

Miejscem akcji "Belle Epoque" jest Kraków w 1908 roku - piękny pod względem rozwijającego się życia towarzyskiego oraz postępu technicznego i naukowego, ale również brutalny, jeśli chodzi o ilość wstrząsających wydarzeń. Intrygi, zbrodnie, podwójne standardy to drugie, nieznane oblicze tej pięknej epoki. To właśnie w tym dwoistym świecie będzie musiał odnaleźć się główny bohater serialu - Jan Edigey-Korycki (Paweł Małaszyński). W Krakowie czeka na niego sprawa morderstwa jego matki która, mimo że oficjalnie została rozwiązaną, wciąż budzi pewne wątpliwości - przynajmniej Jana, bo dla tamtejszej policji jest już dawno zamknięta. Po powrocie do Krakowa główny bohater serialu, będzie musiał zmierzyć się także ze swoją przeszłością - oskarżeniem o zabójstwo brata swojej ukochanej - Konstancji. Kierowany intuicją Korycki szybko angażuje się w sprawę śmierci swojej matki, współpracując z dawnym przyjacielem Henrykiem Skarżyńskim, jego siostrą Weroniką - pasjonatami medycyny sądowej, a także policją pod przewodnictwem Rudolfa Jelinka (Olaf Lubaszenko). W trakcie dwóch pierwszych odcinków obserwujemy, jak wiedza i technika w połączeniu z intuicją głównego bohatera przyczyniają się do rozwiązania kryminalnych zagadek.

O samej fabule odcinków „Belle Epoque” nie chciałabym tu zbyt dużo opowiadać, by nie odebrać wam przyjemności oglądania. Mogę jedynie nadmienić, że sprawy kryminalne przedstawione na przestrzeni dwóch pierwszych odcinków sprostały moim oczekiwaniom – brutalne mordy oraz sprawy o podłożu religijnym kupiły mnie od razu, żeby jednak nie było tak kolorowo, mam pewne zastrzeżenia do samego scenariusza, ale o tym nieco później.

Nie dajmy się zwariować! Oczywiście fizyczne podobieństwo głównych bohaterów jest uderzające – kapelusz, umorusany czarny płacz, tatuaż, a nawet rozcięta brew, która gdyby tylko została przeciągnięta w charakteryzatorni nieco niżej, mogłaby być wierną kopią blizny zdobiącej twarz Toma Hardy’ego w „Tabu”. Punkty wspólne znajdziemy również w życiorysach głównych bohaterów – oboje uciekli z rodzinnych miast, mają za sobą lata tułaczki, a ich powrót odbija się szerokim echem w lokalnym środowisku. Fabuły obu seriali dzieli 95 lat i jak na tamte czasy – nie jest to chyba jakaś zawrotna liczba, dlatego te podobieństwa - w ubiorze czy obyczajach - wydają się całkiem zrozumiałe.

Nie ma do czego porównać tego serialu, bo takiej produkcji jeszcze w Polsce nie było. Na świecie jest „Peaky Blinders”, na pewno „Taboo”. My mamy Pawła Małaszyńskiego, a tam jest Tom Hardy. Samotny mężczyzna w kapeluszu i długim płaszczu wraca do rodzinnego miasta. Tam jest Londyn, tu jest Kraków. Twarz zarośnięta, z bruzdami - sto procent męskości – mówił na pokazie serialu Edward Miszczak.

O skopiowaniu pomysłu nie może być jednak mowy. Bo chyba nie powiecie mi, że TVN miał swoje wtyki na planie brytyjskiej produkcji albo, że wstrzymał zdjęcia w oczekiwaniu na pierwszy zwiastun „Tabu”? Obie produkcje powstawały raczej równolegle – zdjęcia do „Belle Epoque” wystartowały we wrześniu, wtedy też ukazał się pierwszy zwiastun „Tabu”. Naprawdę jest ktoś, kto uważa, że TVN zainwestował grube miliony w serial, który z miejsca zostałby okrzyknięty kopią? Scenarzyści - Igor Brejdygant, Marek Bukowski i Maciej Dancewicz pracowali nad serialem przez dwa lata, dlatego dla mnie to jedynie zrządzenie przypadku, że produkcje o tego typu tematyce i osadzone na przestrzeni XIX i początku XX wieku trafiły na ekrany naszych telewizorów właśnie teraz.

„Belle Epoque” to jednak zupełnie inna bajka. Klimatem znacząco odbiega od mrocznego "Tabu", w którym obłęd, motyw kazirodztwa i kanibalizmu oraz koszmarne wizje z przeszłości budują fascynujące tło historii. W "Belle Epoque" to brutalne zbrodnie będą motorem napędowym produkcji, ale na brak intryg i tajemnic nie będziemy chyba narzekać. Już pod koniec drugiego odcinka zostajemy wprowadzeni w mroczne sekrety Konstancji i jej przyjaciółki Misi (Weronika Rosati), które pod nieobecność Jana, nie stroniły od erotycznych ekscesów! Jestem bardzo ciekawa, jak to zostanie ostatecznie poprowadzone - wątek ma potencjał, który mam nadzieję zostanie w pełni wykorzystany.

Rozmachu nowej produkcji TVN chyba nikt nie będzie kwestionował, a ogromny budżet widoczny jest jak na dłoni! Na potrzeby serialu zbudowano ponad 800 m2 dekoracji, do budowy której wykorzystano ponad 700 płyt OSB. Scenografia to ponad 190 obiektów zdjęciowych zlokalizowanych m.in. w Krakowie, Bytomiu, Warszawie, Żyrardowie, Milanówku i Konstancinie. Warto również wspomnieć o bogato zdobionych strojach sprowadzonych m.in. z największej wypożyczalni na świecie – londyńskiego Angels. To właśnie stamtąd pochodzą kostiumy, które wykorzystywano także w takich produkcjach jak "Gra o Tron", "Wielki Gatsby" czy "Grand Budapest Hotel". Istotne są również detale takie jak broń czy powozy. Waszą uwagę chciałabym również zwrócić na doskonałą muzykę, no i wszechobecny szeroki kadr - nawet w zbliżeniach, który według mnie robi piorunujące wrażenie. Wizualnie serial prezentuje się nienagannie, ale niestety - taka sterylność w przypadku produkcji kryminalnej może niektórym przeszkadzać.

W nowej produkcji TVN zobaczymy m.in. Pawła Małaszyńskiego, Magdalenę Cielecką, Weronikę Rosati, Olafa Lubaszenkę i Eryka Lubosa. To mocny skład, który został uzupełniony o młode pokolenie aktorów: Vanessę Aleksander, Eryka Kulma i Annę Próchniak. Pod względem aktorskim wszystko trzyma się kupy i osobiście nie mam się do czego przyczepić. Na szczególną uwagę zasługuje m.in. Olaf Lubaszenko, który wciela się w postać szefa krakowskiej policji - Jelinka. To charyzmatyczny gość, ale dość oschły i zachowawczy. Jest skupiony na swoich obowiązkach i z dużą rezerwą podchodzi do pracy rodzeństwa Skarżyńskich, jak i samego Koryckiego.

Objawieniem "Belle Epoque" jest za to Vanessa Aleksander. Młoda aktorka wcielająca się w postać kokoty, czyli kobiety lekkich obyczajów, skupia na sobie całą uwagę. Mam wrażenie, że może nawet skraść show Cieleckiej, bo sceny, w których partnerowała Małaszyńskiemu w pierwszych odcinkach, robią wrażenie, a według zapowiedzi jej rola nie będzie sprowadzona tylko do obsługiwania panów w hotelu Ypsylon.

Taka młoda, świeża energia daje siłę do tego, aby przetrwać te ciężkie dni zdjęciowe. Uważam, że mamy bardzo zdolne młode pokolenie i absolutnie życzę im jak najlepiej. Wspólnie z Olafem Lubaszenko siedzieliśmy i obserwowaliśmy niektórych, to naprawdę byliśmy pod ogromnym wrażeniem - powiedział w rozmowie z serwisem Telemagazyn.pl Paweł Małaszyński.

Po dwóch pierwszych odcinkach niewiele mogę powiedzieć natomiast o postaciach kreowanych przez Magdalenę Cielecką i Weronikę Rosati - scen z ich udziałem, było jak na razie bardzo mało, ale jak już wspominałam, koniec drugiego odcinka jest swoistą zapowiedzią mrocznego wątku z Konstancją i Misią w rolach głównych, dlatego czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń.

Pierwsze dwa odcinki nie dają jasnej odpowiedzi…na pytanie, czy „Belle Epoque” to naprawdę dobry serial. Rozprawiałam już o ładnych zdjęciach, szerokich planach, które robią ogromne wrażenie czy charakteryzacji, ale serial to przede wszystkim scenariusz, który budzi u mnie kilka wątpliwości. Po tym, co zobaczyłam odnoszę wrażenie, że całość historii wydaje się słabo wyważona, częściowo może być to wina wprowadzenia – przedstawienia postaci Jana w pierwszym odcinku, który wraca po 10 latach do swojego rodzinnego miasta - tutaj musimy dać mu trochę czasu na zakwaterowanie się w hotelu, odnalezienie starych znajomych i dołączenie do śledztwa, które w ostatecznym rozrachunku trwa zaledwie chwilę. Ot była sprawa nie ma sprawy. Wszystko idzie jak po maśle, a twórcy prowadzą widzów za rękę, jakby nie wierzyli, że będą oni w stanie sprostać zawiłościom sprawy. W kolejnym epizodzie wszystko wydaje się już lepiej uporządkowane - można więc moje zastrzeżenia wsadzić między bajki albo poczekać na dalszy rozwój historii. Mam nadzieję, że wraz z rozwojem fabuły, śledztwa będą dużo bardziej angażowały widza, a główny bohater nie będzie rozwiązywał ich z taką łatwością. Niestety, pewne jest, że każdy kolejny odcinek będzie trwał niecałe 40 minut, a to chyba trochę za mało, na pełnowartościową opowieść kryminalną. Serialowi dobrze zrobiłoby skrócenie liczby odcinków do ośmiu i wydłużenie poszczególnych epizodów o kilkanaście minut. Wtedy pozbylibyśmy się wrażenia, że to wszystko takie proste, a kryminalne zagadki nabrałyby właściwej dla tego typu produkcji - tajemnicy.

Ostatnio sporo mówiło się o nowej jakości polskich seriali. Dzięki „Belle Epoque” TVN zawiesza poprzeczkę jeszcze wyżej i przenosi nas w zupełnie inny wymiar produkcji telewizyjnych w Polsce. Mimo potknięć, które zawsze warto dostrzegać, "Belle Epoque" robi dobre wrażenie i daje realną szansę na rozkwit polskich produkcji telewizyjnych. W przypadku "Belfra" czy "Artystów" mówiliśmy o pierwszych sygnałach #dobrejzmiany, ale jak wiadomo kilka jaskółek, wiosny nie czyni. "Belle Epoque" otwiera piękną epokę w polskiej telewizji i oby reszta stacji ruszyła za przykładem.

Ocena społeczności: 6.3 Głosów: 4

Belle Epoque w telewizji

ZwińRozwiń

Logowanie

Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się.

×