"Bad Boys for Life" [RECENZJA]. Złe chłopaki jeszcze nie idą na emeryturę! Will Smith i Martin Lawrence powracają na pełnej!

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
Dobra kontynuacja klasyka sprzed lat? Oj, to nie jest łatwe zadanie, co na naszym podwórku ostatnio potwierdził Władysław Pasikowski, który postanowił wskrzesić "Psy". Nie wyszło, ale tego można było się spodziewać. W przypadku "Bad Boys for Life" również można było spodziewać się fabularnej porażki, ale... No właśnie, mamy do czynienia z jednym z zaskoczeń tego roku!

"BAD BOYS FOR LIFE" - RECENZJA

Złe chłopaki wracają na wielki ekran po 17 latach i już teraz powiedzmy to wprost - "Bad Boys for Life" to dużo lepszy film niż kiepska i wymuszona druga odsłona serii. Strzałem w dziesiątkę okazało się wysadzenie z reżyserskiego stołka Michaela Bay'a, który może i w 1995 roku potrafił nakręcić film ponadczasowy, ale jego późniejsze dokonania pozostawiają wiele do życzenia. Zamiast tego na plan zawitało dwóch młodych reżyserów z Belgii - Adil El Arbi oraz Bilall Fallah, dla których trzecia część "Bad Boys" to początek romansu z Hollywood. Oby owocnego, bo "Bad Boys for Life" pokazuje jak bardzo potrzebna była świeża krew.

Chociaż lata mijają, to Mike Lowrey (Will Smith) i Marcus Burnett (Martin Lawrence) wciąż biegają po ulicach z bronią i strzegą prawa. O ile Lowrey stale pielęgnuje swój styl playboya i nawet nie myśli o założeniu rodziny, to Burnett odczuwa coraz większe zmęczenie służbą. Już nie chce zabijać, woli skupić się na życiu rodzinnym, wszak właśnie został dziadkiem, a to zobowiązuje...

Punkt wyjścia "Bad Boys for Life" jest świetny; dwóch doświadczonych "psów" i wieloletnich przyjaciół - każdy z nich jest inny, lecz razem tworzą mieszankę wybuchową. Wiele razem przeżyli, ale każdy z nich przekroczył już pięćdziesiątkę, więc może to najlepszy czas, aby w końcu powiedzieć sobie dość i odejść z godnością? W końcu 2020 to już 1995. Każdy z bohaterów będzie musiał poradzić sobie z wiekiem na swój sposób. Można próbować oszukać czas i farbować brodę, a można też pogodzić się z metryką i tym, że czasu jest coraz mniej, a na arenie zrobiło się miejsce na nowe pokolenie. A może da się znaleźć kompromis i nie trzeba uciekać w skrajności? W końcu wiek to jedynie liczba, a duchem można wciąż być młodym i wyglądać jak Will Smith...

"Bad Boys for Life" broni się na każdej płaszczyźnie. Nie dość, że film zaczyna się fenomenalną sekwencją, którą ogląda się doskonale, to od początku pedał gazu jest wciśnięty tak mocno, że później jest jeszcze lepiej. Naturalnie, przy takiej prędkości łatwo o wypadek, ale widać, że belgijscy twórcy mieli doskonałe wyczucie oraz umieli zapanować nad opowiadaną przez siebie historią. Udało im się połączyć nowe ze starym, przez co nowi "Bad Boys" nie tylko tryskają świeżością, ale zgrabnie bawią się także przeszłością. Zresztą ta powróci tutaj w najmniej oczekiwanym momencie i kompletnie zmieni życie bohaterów.

Will Smith i Martin Lawrence wciąż czują swoje postacie. Dla Lawrence'a jest to powrót do wielkiego kina, a dla Smitha w końcu rola na miarę możliwości. Jest między nimi ogromna chemia oraz energia, widać, że doskonale bawili się na planie, zgrabnie żonglując schematami oraz starymi nawykami, ale przy okazji jeszcze są w stanie wycisnąć trochę nowego ze swoich bohaterów. Joe Pantoliano jako kapitan Howard cieszy oko, ale ciekawa jest obsada, która dopiero stała się częścią "złych chłopców"; Paola Nuñez, Vanessa Hudgens, Alexander Ludwig oraz Charles Melton tworzą zgraną ekipę i aż się prosi o jeszcze więcej interakcji między nimi a głównymi bohaterami. Na szczęście będzie ku temu okazja, bo wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że doczekamy się "Bad Boys 4". I bardzo dobrze. Jak już zauważyła część krytyków - "Bad Boys" idą drogą "Szybkich i wściekłych", a mnie to niezmiernie cieszy, bo w tych postaciach oraz formacie jest jeszcze sporo paliwa, aby zaserwować widzom rozrywkę na wysokim poziomie.

"Bad Boys for Life" to jedno z większych filmowych zaskoczeń 2020 roku. Seria, którą niektórzy spisali na straty, wraca w błysku i blasku, udowadniając, że można być blisko wieku emerytalnego i nie zdziadzieć. Jest tutaj humor, jest akcja, jeszcze więcej akcji, a wszystko to nakręcone w precyzyjny sposób, z doskonałymi zdjęciami, sprawiającymi, że seans "Bad Boys for Life" jest prawdziwą przyjemnością. Chcę jeszcze.

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 24 stycznia 2020 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn