"Byk" [RECENZJA]. Mocne rosyjskie gangsterskie kino! Równie dobre co "Brat" czy "Brygada"?

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
Kinotawr to najbardziej prestiżowy festiwal filmowy w Rosji. Zwycięzcy tego konkursu wyznaczają trendy i pokazują w jakim kierunku będzie podążać rosyjskie kino. "Byk" Borisa Akopowa, który triumfował w tym roku, wskazuje na potrzebę rozliczenia się z przeszłością. Polska premiera filmu odbyła się podczas festiwalu Sputnik nad Polską.

"BYK" - RECENZJA

Boris Akopow, 34-letni debiutant, zaprasza widzów pod Moskwę, gdzie w późnych latach 90. XX wieku bandyterka uliczna jest w rozkwicie. Tutaj potną komuś ryj, tutaj pobiją i zabiorą auto, a jeszcze ktoś inny zdetonuje granat. Normalka. Do tego wojna z Czeczenami i bezradna milicja, która boi się cokolwiek zrobić. I tak życie płynie.

W tej rzeczywistości próbuje funkcjonować Anton "Byk" (Jurij Borisow), były sportowiec, którego z rywalizacji wykluczyła wada serca oraz pobyt w zakładzie karnym. Nie miał w życiu wielkiego wyboru - mógł zostać w armii bądź zająć się zarobkiem za pomocą szemranych metod. Aby być bliżej rodziny - nie stroniącej od alkoholu matki, małej siostrzyczki i młodszego brata, który jako jedyny poszedł na studia - wybrał mniej legalną ścieżkę kariery. Byk sam siebie uważa za przegranego; chce zatroszczyć się tylko o najbliższych, ale wszystko skomplikuje się, gdy w jego życiu pojawi się gangster Mojżesz, piękna koleżanka ze szkoły (Stasia Miłosławskaj), a brat uzna naukę za bezcelową i zachce mu się spróbować stylu życia Antona. W takiej kombinacji wszyscy przegrają.

Akopow maluje obraz nędzy i rozpaczy, świata pozbawionego nadziei, litości i jakiejkolwiek moralności, gdzie jednym marzeniem jest wyjazd do Anglii, nawet jeżeli ceną jest sprzedanie własnego ciała. Prosta opowieść o straconym pokoleniu, które przez zabawy z bronią, a także ładowanie w żyłę heleny, doczekało się jedynie skromnych nagrobków. Ponadto "Byk" to uczciwe i zarazem przerażające spojrzenie na Rosję moment po upadku Związku Radzieckiego. Wówczas tylko nieliczni odnaleźli się w nowym układzie sił, a cała reszta była zagubiona i skazana na zatracenie. Na próżno szukali szczęścia, którego nie dane było im nigdy zaznać.

"Przeszłość pozostanie przeszłością" - mówi w pewnym momencie główny bohater, który już wtedy doskonale wie, że przed nim nie ma żadnej przyszłości. Kwintesencją "Byka" jest ironiczne zakończenie, gdzie jelconowska Rosja kończy się przeprosinami marnego, słabego i w zasadzie skompromitowanego prezydenta. Pytanie tylko, czy po Jelcynie nastało szczęście? Cóż, nie ma nadziei, nas tylko mrok może wybielić.

"Byk" to mocne i bezkompromisowe kino, które nie dla każdego będzie wygodne. Akopow krytycznie patrzy na swoją ojczyznę i poniekąd rozlicza się z latami swojego dzieciństwa. Widać, że doskonale wie o czym opowiada, dlatego tak pewną ręką prowadzi tę historię. Czuć tutaj klimat najlepszego kina spod znaku gangsterki na tle przemiany ustrojowej, czyli "Brata" Bałabanowa, "Beemy" Busłowa czy serialu "Brygada" Sidorowa, ale jednocześnie nie brakuje też autorskiego sznytu oraz obraz brudu, który widziało się na własne oczy. Tegoroczna filmowa topka.

Ocena: 8/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 28 listopada 2019 roku. Film w Polsce swoją premierę miał na Sputnik Festiwal 2019.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn