"Farma" odcinek 8. - co się wydarzyło?
Gdy w gospodarstwie zjawia się Ilona Krawczyńska, wiadomo, że będzie się działo! Prowadząca zaprosiła Monikę na wieczorną Radę Farmy - inną niż zwykle. Dzień wcześniej liderka grupy nie usłyszała odpowiedzi na pytania: kto najmniej integruje się z grupą, kto jest egoistą, czy jest osoba, do której straciliście zaufanie, kto najmniej przykłada się do pracy i źle ją wykonuje? - Zadamy te pytania jeszcze raz, sam na sam - oznajmiła Ilona.
Dla Moniki takie rozmowy to nie pierwszyzna. W końcu kto poradzi sobie z przesłuchaniem lepiej niż emerytowana policjantka z Wydziału Kryminalnego? Podczas spotkania twarzą w twarz uczestnicy rzeczywiście byli wylewni. Pytani o to, kto najmniej przykłada się do pracy, większość bez wahania wskazała Karola. - To mąciwoda - stwierdziła Marta. - Przemiły, przefajny, ale jakby dać mu cięższą robotę, to nie wiem, czy by sobie poradził - ocenił „Zima”. Także Farmerka Tygodnia wskazała trenera personalnego z Krakowa jako osobę, której chciałaby się pozbyć.
Monika zyskała bezcenną wiedzę i szybko postanowiła ją wykorzystać. Zasugerowała Izie, żeby spróbowała nieco łagodniej porozumiewać się z pozostałymi. - Twój sposób komunikowania się, dla niektórych może być zbyt ostry - wzniosła się na wyżyny dyplomacji. Czy „Ruda” zmieni swoje podejście do grupy? Być może nie zdąży, bo wśród młodszych uczestników natychmiast pojawiła się teoria, że Farmerka Tygodnia wspiera koleżankę z kuchni i Izę trzeba jak najszybciej usunąć z programu. - Myślę, że raczej nie będzie rozejmu, a taka cicha wojna - przyznał Karol „Lolek”.
Nie tylko jednak na Izę spadła fala krytyki. Karol Da Costa wciąż starał się być wszędzie, a pozostali uznali, że nadal nic z tego nie wynika. - Zwykłe leserstwo i pozerstwo - skwitował starania kolegi przy budowie kurnika „Zima”. Pozostali panowie pracowali za to w pocie czoła. Pomimo tego na ostatniej prostej przydało się wsparcie wszystkich uczestników. Początkujący farmerzy na chwilę porzucili spiskowania oraz plotki i ramię w ramię zasuwali przy przygotowaniu ogrodzenia kurnika.
Po pracy krótkie chwile relaksu przerwała Marcelina Zawadzka. - Od razu dzień jest lepszy, jak widzę Marcelinkę - zauważył Kuba. Prowadząca nie przyjechała jednak do gospodarstwa, żeby flirtować z uczestnikami. Razem z Szymonem Karasiem przywiozła obiecane zwierzęta i pierwsze jajko na zachętę. Na tym jednak przyjemności się skończyły. Mieszkańcy dowiedzieli się bowiem, że wypuszczone z klatek kury muszą sami złapać i umieścić w kurniku. A żeby było ciekawiej, zostali dobrani w pary i związani ze sobą sznurkiem.
Marcelina Zawadzka obiecała, że na duet, która złapie najwięcej kur, wieczorem czekać będzie nagroda. Najbardziej zmotywowało to Kubę i Karola. - Kury same się poddawały, jak widziały dwóch wielkich przystojnych chłopów. Nawet kogut zmienił orientację i też się poddał - wyjaśnił tajemnicę sukcesu „Wojna”. - Z rozpędu już mieliśmy prowadzącą łapać i wsadzać do klatki - dodał Karol. Panowie, podobnie jak pozostali uczestnicy, nieco stracili humor, gdy dowiedzieli się, że związani w parach pozostaną do odwołania!
Mocno podpadła widzom! To ona jako pierwsza odpadła z programuZobacz więcej
Być może gdyby zamiast spędzać czas na spiskowaniu, farmerzy zajęli się pracą, zorientowaliby się, że nieuważna opieka nad zwierzętami nie wróży niczego dobrego. Balbinka wykorzystała niedomkniętą bramkę i wesoło zwiedzała farmę. - Jak za nudno jest, to musi się coś dziać - śmiał się Kuba. Chwilę później do śmiechu nie było już nikomu. Mieszkańcy nadal byli związani w parach i pościg za krową w takich warunkach okazał się sporym utrudnieniem. - To była bardzo poważna sytuacja - ocenił Tomek. „Corrida” miała jednak szczęśliwy finał. Ostatecznie Balbina wróciła do zagrody, a zmęczeni pościgiem uczestnicy mogli usiąść do kolacji. Posiłek udało się przygotować nawet pomimo trwającego protestu Izy i Marty. Pytanie, czy dziewczyny nie pokazały tym samym, że na farmie każdego da się zastąpić...
Wieczorem Kuba i Karol nie mogli doczekać się obiecanej przez Marcelinę Zawadzką niespodzianki. Ich cierpliwość została wynagrodzona w sposób, którego zdecydowanie się nie spodziewali. Wanna, gąbeczki, olejki do masażu - na co dzień na farmie takich luksusów nie ma. Tylko jak dwóch facetów ma się wykąpać, kiedy nadal łączy ich krótki i mocny sznur? Grunt to dobre nastawienie. - Jak już utopisz w tej wannie resztki godności, to jest przez chwilę przyjemnie - podsumował Karol.
Pozostali mieszkańcy do snu szykowali się w mniej komfortowych warunkach. Co więcej, także w nocy musieli poradzić sobie związani. Powody do radości miał „Zima”, którego sznur połączył z Moniką. Farmerka Tygodnia musiała zatem podzielić się z nim szerokim łóżkiem w osobnej sypialni. - Będziemy to wspominać do końca życia - ocenili.
Zobacz galerię