"Listy do M. 3". Niepotrzebna kontynuacja czy przyjemna rozrywka? [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. Marcin Makowski / TVN
fot. Marcin Makowski / TVN
„Listy do M. 3” już w kinach. Krytycy będą mieli pożywkę czy jednak otrzymaliśmy sympatyczny film, który całkiem dobrze się ogląda? Oceniamy nowy film Tomasza Koneckiego!

Pierwsze „Listy do M.” swoją premierę miały w 2011 roku i były sporym zaskoczeniem. Film wyreżyserowany przez Mitję Okorna, naszego polskiego Słoweńca, który przygotowuje się właśnie do podboju Hollywood, okazał się dowodem, że potrafimy zrobić komedię romantyczną i film świąteczny na poziomie. Oczywiście, nikt nie ukrywał, że była to kalka z zachodnich produkcji, ale przecież nic w tym złego. Od czegoś trzeba zacząć, a kino producenckie na dobrą sprawę w Polsce dopiero raczkuje.

Widzowie do tego stopnia pokochali bohaterów „Listów do M.”, że kontynuacja była nieunikniona. Druga część zadebiutowała w 2015 roku i okazała się kinowym przebojem. Miliony widzów, ogromne wpływy, ale produkcja zrealizowana przez Macieja Dejczera była niestety popłuczynami po pierwszej części. Nowe postaci były fatalne, a całość nieumiejętnie mieszała ze sobą wątki komediowe z dramatycznymi.

W przypadku trzeciej części stery projektu objął Tomasz Konecki i możemy śmiało powiedzieć: CHWAŁA BOGU! Reżyser „Testosteronu” i „Lejdis” sprawił, że produkcja powróciła do formy. Naturalnie, fabuła „Listów do M. 3: niczym Was nie zaskoczy, ale to bardzo zgrabnie opowiedziane i złączone w jedną całość historie.

Powracamy do starych bohaterów; Wojciech (Wojciech Malajkat) próbuje uporządkować swoje życie, Szczepan (Piotr Adamczyk) i Karina (Agnieszka Dygant) starają się odnaleźć w roli młodych dziadków, a Mel (Tomasz Karolak) z Kazikiem (Mateusz Winek) próbują odbudować dawne więzi rodzinne. W tej części nie pojawiają się Maciej Stuhr i Roma Gąsiorowska, ale zupełnie nie czuć ich braku na ekranie. Robotą robią nowi bohaterowie; fajtłapowaty policjant grany przez Borysa Szyca, który wzdycha do głosu z radia pod postacią Magdaleny Rożczki, Bartosz Obuchowicz na drugim planie daje czadu, wzruszający wątek zalicza Iza Kuna, a do tego mamy miłość z metra, czyli Filipa Pławiaka zakochanego w Katarzynie Zawadzkiej. Ach, jaka szkoda, że jest to najbardziej niedopracowany element filmu!

Swoją drogą „Listy do M. 3” ciekawymi kreacjami na drugim planie stoją. Doskonali są Hanna Śleszyńska i Joachim Lamża. Krótki występ, ale jaki! Zaryzykuję stwierdzenie, że zakasowują resztę obsady. Na ekranie króciutko pojawia się także Barbara Garska i powiem wyłącznie tyle: dajcie tej dziewczynie większą rolę! Jeżeli widzieliście ją w Teatrze Roma w spektaklu „Mamma Mia” to chyba wiecie, że to wulkan energii i bardzo dobra aktorka.

„Listy do M. 3” oczywiście mają kilka – takich typowych dla całej serii – słabostek. Można narzekać, że scenariusz jest zbyt cukierkowy, że jest zbyt wiele szczęśliwych zakończeń, a miejscami skrypt robi kurtyzanę z logiki, ale... Jest to tak sympatyczne i miłe dla oka kino, że nawet potrafię machnąć ręką na producent placement czy czerstwe żarty, jak ten z guzem mózgu, który jest wiadomo gdzie. Żałuję, że wątek Filipa Pławiaka oraz Katarzyny Zawadzkiej ograniczono do minimum, bo doskonale się na nich patrzyło, była tam energia, chemia, więc zbyt prosto to rozwiązano. Do minusów należy zaliczyć też kompletnie zbędny wątek bohaterów granych przez Marcina Kwaśnego i Kamilę Kamińską. Ograne, bezbarwne, przewidywalne i właściwie niewywołujące żadnych emocji. W ich historię kompletnie nie potrafiłem się zaangażować i nawet nie chciałem, bo w bohaterach nie było kompletnie nic, co by mnie do nich przyciągało.

Doceniam za to elementy misyjne, jakie zawiera film Koneckiego. To nie żart; świetnie, że kino rozrywkowe może służyć nie tylko jako platforma reklamowa komercyjnej rozgłośni radiowej, ale też zrobić coś dobrego oraz szlachetnego, jak zwrócenie uwagi na los psów w schroniskach. Dobry kierunek.

„Listy do M. 3” – chociaż bardzo się tego filmu bałem – okazały się przyjemną rozrywką. Jest tutaj humor, jest miejsce na wzruszenie, a wszystko odpowiednio wyważono. Do tego – mały spoiler – w końcu pojawią się tytułowe listy do M., a wątki zamknięto tak zgrabnie, że w zasadzie mógłby to być koniec trylogii. Ale szczerze? Chętnie obejrzałbym czwórkę Listów. A co!

Ocena: 6/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"LISTY DO M. 3" W KINACH

Recenzja została pierwotnie opublikowana 10 listopada 2017 roku.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn