"Sługi wojny" [RECENZJA]. Piotr Stramowski na tropie szpiegowskiej afery, czyli maraton scenariuszowych absurdów

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. Robert Pałka / materiały prasowe dystrybutora Kino Świat
fot. Robert Pałka / materiały prasowe dystrybutora Kino Świat
"Sługi wojny" w teorii mogły być sprawnym kinem gatunkowym, łączącym ciekawą fabułę, szpiegowską intrygę oraz emocjonujące sceny akcji. Tyle teorii, bo rzeczywistość niestety okazała się zgoła odmienna... Sprawdzamy, co poszło nie tak w filmie "Sługi wojny"!

"SŁUGI WOJNY" - RECENZJA

"Sługi wojny" zabierają nas do kryminalno-szpiegowskiego uniwersum Mariusza Gawrysia, który już w "Sługach bożych" w 2016 roku pokazał, że chce portretować starcie dobra ze złem. Wtedy po ulicach Wrocławia biegał uzbrojony Bartłomiej Topa, ale przyszedł czas na pokoleniową zmianę; tym razem w akcji podziwiamy Piotra Stramowskiego, wcielającego się w twardego, acz niezbyt rozgarniętego, komisarza Samborskiego.

Charyzmatycznego gliniarza i miłośnika zwisania z drążka głową w dół w jednej osobie poznajemy w momencie morderstwa jednego z najważniejszych polskich lekarzy zajmujących się transplantologią. Trudna sprawa, wykonana przez profesjonalistów, którzy nie zostawili prawie żadnych śladów, będzie wyzwaniem dla Samborskiego i jego nowej partnerki, aspirant Zadary (Maria Kania), która wcześniej przypadki takich morderstw widziała pewnie tylko w serialu o Kojaku.

I tutaj zaczynają się schody. Arcyciekawy punkt wyjścia zostaje szybko zmasakrowany przez scenarzystów, czyli Mariusza Gawrysia oraz Macieja Strzembosza, którzy prowadzą swoich bohaterów w absurdalnym kierunku. To, co ze śledztwem zrobią Samborski i Zadara, woła o pomstę do nieba i właściwie każe zastanowić się widzowi, czy twórca filmu na pewno traktuje swoją publiczność poważnie, ponieważ takich scenariuszowych kretynizmów nie da się wytłumaczyć w żaden sposób. Ani obronić. Jedynie obśmiać można.

W momencie, gdy autorzy ujawniają, kto jest głównym łotrem, co właściwie i tak można przewidzieć już na początku filmu, to zaczyna być jeszcze gorzej. Mamy tutaj do czynienia z koncertowo zmarnowanym pomysłem na scenariusz. Aż szkoda, że tak ciekawe wątki jak powiązania służb specjalnych z biznesem, medycyną oraz polityką zostają sprowadzone do poziomu odcinka przeciętnego serialu kryminalnego. Wszystko to okraszone okropnymi dialogami, wręcz szeleszczącymi papierem w ustach aktorów.

Sytuację stara się ratować Paweł Królikowski i jego bohater, który zostaje wprowadzony w drugiej połowie filmu. I to jest to! Luz oraz zawadiackość Królikowskiego "robią ten film" i sprawiają, że na ekranie w końcu oglądamy prawdziwego człowieka. Szkoda, że Królikowski nie wszedł do gry wcześniej.

Doceniam też komediowy skręt "Sług wojny". Nie wiem, na ile było to zamierzone, ale "Sługi wojny" ogląda się zaskakująco dobrze, gdy bohaterowie zaczynają niejako parodiować schematy, według których zostali napisani. Przecież scena przesłuchania bohaterki granej przez Aleksandrę Pisulę to komediowa perełka!

"Sługi wojny" miały szansę być sprawnym i emocjonującym kinem gatunkowym, ale niestety finalnie otrzymaliśmy film, który widza zaskoczyć może co najwyżej ilością fabularnych absurdów. Szkoda pomysłu i niewykorzystanego potencjału obsady, szczególnie kobiecej części, bo Maria Kania i Karolina Czarnecka zasłużyły na ciekawsze kreacje.

Ocena: 4/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 24 sierpnia 2019 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn