"W spirali". Projekcja boli, odrzuca, powoduje gniew, rozdrażnienie, a nawet śmiech przeplatany ze znużeniem [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. Wojciech Zieliński / materiały prasowe dystrybutora Alter Ego Pictures
fot. Wojciech Zieliński / materiały prasowe dystrybutora Alter Ego Pictures
„W spirali”, nowy film Konrada Aksinowicza, jest dokładnie taki, jak związek głównych bohaterów tej produkcji. Projekcja boli, odrzuca, powoduje gniew, rozdrażnienie, a nawet śmiech przeplatany ze znużeniem, ale jednocześnie oddziałuje tak mocno, że słowo „dość” nie potrafi przejść przez gardło.

„W spirali” uzależnia. Wychodząc z seansu byłem zirytowany i uważałem, że twórca popełnił film niezamierzenie groteskowy, lecz im więcej dni mijało od wizyty w kinie, tym intensywniej na mnie działał. Teraz już jestem pewny, że „W spirali” to obraz w którym wszystko jest zrobione z pełną premedytacją. Aksinowicz przeniósł na wielki ekran własne doświadczenia życiowe, ale to nie jest jedynie jego historia, gdyż takie opowieści zapewne każdy z nas potrafiłby wyłuskać także z własnego życia. Oczywiście pod warunkiem, że byłby w stanie przyznać się do słabości, gdyż wrocławski twórca portretuje ludzi zdominowanych przez lęki oraz niepokoje, którzy mają tak niskie poczucie własnej wartości, że są w stanie znieść największe upokorzenia, aby nie zostać samemu.

Wyxxxxxol mnie. Zrób to mocno. Wyxxxxxol mnie. Chcę mieć dziecko - mówi w jednej ze scen w narkotycznym amoku Agnes (Katarzyna Warnke). To wulgarne życzenie, wypowiedziane pod wpływem używek, jest w gruncie rzeczy motywem przewodnim dzieła. Tatusia oszukasz, mamusię oszukasz, ale zegara biologicznego nie oszukasz. Agnes doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego za wszelką cenę próbuje ratować związek ze swoim niewiernym mężem i nieźle zapowiadającym się aktorem w jednej osobie, Krzysztofem (Piotr Stramowski).

CZYTAJ TAKŻE:

Chociaż mężczyzna ją zdradza, to ona zapewne część winy bierze na siebie; gdyby go mocniej kochała, była dla niego lepsza, może wtedy nie szukałby pocieszenia w ramionach i udach innych? Agnes boi się, że Krzysztof jest jej ostatnią szansą na „normalne życie” według schematu mąż, dzieci i wspólna starość. Nie chce trafić czasu na szukanie czegoś nowego, boi się zostać sama, więc z pokorą przyjmuje kolejne policzki i w łóżku wdycha pozostałości perfum kochanek na ciele męża. No i jest jeszcze seks na zgodę: płomienny, energetyczny, będący jak spotkanie z siłą wyższą, po prostu niezapomniany! Dla takich chwil warto cierpieć, orgazm jest wystarczającym zadośćuczynieniem.

Właśnie, wydaje się, że cały ten seks jest jedynym elementem – naturalnie poza zawodową relacją producentka/aktor – spajającym związek Agnes i Krzysztofa. Właściwie nie mają o czym rozmawiać, bo ich konwersacje ograniczają się tylko do kwestii „czy przypadkiem dzisiaj Krzyś kogoś nie ruchnął”, ale mimo wszystko wciąż ze sobą są. On twierdzi, że kocha inną, ona histeryzuje oraz grozi samobójstwem i tak w tym stanie zawieszenia trwają kolejne miesiące. Trwają razem, bo są od siebie uzależnieni. Jedno jest dla drugiego narkotykiem, każda kolejna kłótnia jest jak ścieżka kokainy ładowanej w nos, która podnosi adrenalinę i gwarantuje niezapomniane emocje. Oboje zdają się krzyczeć „zeszmać mnie”, czerpią z własnego cierpienia sadystyczną przyjemność i przechodzą od skrajności w skrajność. Miejsca na spokój nie przewidziano, to nieustanna walka bokserka, której nikt nie sędziuje. Wygra ten, kto zdoła się utrzymać o własnych siłach na ringu. Będzie krew, będą łzy, będzie ból oraz zmęczenie. To paradoksalnie dość trafny obraz związków w XXI wieku, gdzie mając dostęp do najróżniejszych technologii, mogąc nawiązać kontakt niemal z każdym, zapomnieliśmy o najważniejszym – komunikacji z najbliższymi.

Dlatego też Aksinowicz wyprowadza akcję z miasta w (teoretycznie) ciche i spokojne góry. Koniec z szybkim życiem, nieustannymi telefonami i stresem, czas na naturę, która w pewnym momencie wysuwa się na pierwszy plan. Bohaterowie są od niej zależni, muszą jej ulec, co jest dla nich czymś w rodzajem szoku, bo zawsze ulegali wyłącznie sobie. Teraz, aby przetrwać, są na siebie skazani, bo otaczająca ich rzeczywistość – chociaż pozornie otwarta i wolna – okazuje się klaustrofobiczna, zamknięta i niebezpieczna. Wojciech Zieliński w przepiękny sposób sportretował krajobrazy Gór Stołowych, od tych zdjęć nie można się wprost oderwać, co w połączeniu ze świetną i nastrojową muzyką Atanasa Valkova daje jeden z najmocniejszych punktów „W spirali”.

Chociaż „W spirali” portretuje filmowców, czyli środowisko bardzo hermetyczne, to wymowa filmu jest niezwykle uniwersalna, bo któż z nas nie zaliczył „wygarniania sobie wszystkiego” czy to w aucie, czy na stacji metra lub zwyczajnie na ulicy? To sytuacje, które mogą przydarzyć się każdemu i chociaż bije od nich jakaś schematyczność, to równocześnie trudno zakwestionować ich autentyczność. Swoją drogą skoro jesteśmy przy wątku filmowym, to trzeba dodać, że stanowi on niestety również jedną z największych słabości filmu. Scena kolacji artystycznej, przepełnionej frazesami nieszczęśliwych, zagubionych i zawodowo niepewnych aktorów i aktorek, w których wcielili się m.in. Olga Bołądź, Antoni Królikowski, Bartłomiej Kotschedoff i Karolina Porcari, mogłaby ostatecznie nie trafić do filmu i jako widzowie nic byśmy nie stracili. A może nawet zyskali, bo te kolacyjne sekwencje są rysowane zbyt grubą kreską i stanowią niepotrzebne domówienie rzeczy, którym wygodniej by było w sferze domysłów i spekulacji.

„W spirali” intryguje i sprawia, że trudno o tym filmie zapomnieć. Oczywiście, można powiedzieć, że Konrad Aksinowicz porusza sprawy miłości w dość przewidywalny, a miejscami może nawet banalny sposób, ale to nie dyskwalifikuje jego dzieła. Autor daje nam obraz relacji bardzo dysfunkcyjnej, wręcz wyniszczającej, ale spójrzcie na siebie lub rozejrzyjcie się dookoła – czy takich związków nie ma? No właśnie. W filmie pojawia się też tajemniczy nieznajomy o imieniu Tamir (Tamir Halperin), ale nie wspominałem o nim celowo, bo co jeżeli autostopowicza w ogóle nie było? Może nikt nie wsiadł do auta Agnes oraz Krzysztofa i cały czas byli sami?

Ocena: 6/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"W SPIRALI" W KINACH OD 17 CZERWCA

Reżyseria: Konrad Aksinowicz

Scenariusz: Konrad Aksinowicz, Julita Olszewska

Obsada: Kasia Warnke, Piotr Stramowski, Tamir Halperin, Grzegorz Młudzik, Olga Bołądź, Antoni Królikowski, Karolina Porcari, Bartłomiej Kotschedoff, Nikodem Kasprowicz, Natalia Lasota, Mariusz Sojak, Agnieszka Bryk

Czas trwania: 70 min.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn