Egzorcysta: Początek

Prequel jednego z najbardziej przerażających horrorów wszech czasów, czyli opowieść o pierwszej batalii ze złem, jaką stoczył ojciec Lankester Merrin... Historia rozpoczyna się w latach 40. ubiegłego wieku, gdy młody ksiądz Lankester Merrin (Stellan Skarsgard) przemierza świat, by zapomnieć o okropnościach wojny. Kryzys wiary sprawia, że odchodzi od Kościoła i poświęca się swojej archeologicznej pasji. Trafia do Kairu, gdzie pewien kolekcjoner starożytności (Ben Cross) zleca mu odszukanie tajemniczej relikwii. Zgodnie z jego wskazówkami Merrin przyłącza się do brytyjskiej wyprawy naukowej, która prowadzi wykopaliska w odległym zakątku Kenii. Podczas prac archeolodzy dokonują niezwykłego odkrycia: odkopują zachowany w idealnym stanie chrześcijański kościół z czasów Bizancjum. Pod budowlą znajduje się zagadkowa krypta. Legenda głosi, że w tym miejscu spadł na ziemię po wygnaniu z raju Lucyfer. Teraz po latach uśpienia odwieczne zło znów budzi się do życia? Zrealizowany z rozmachem prequel kultowego Egzorcysty z 1973 roku, w którym tytułową rolę grał Max Von Sydow. W filmie Renny'ego Harlina (Szklana pułapka 2, Długi pocałunek na dobranoc, Na krawędzi, Piekielna głębia, Wyścig) w postać ojca Merrina wcielił się Stellan Skarsgard, znany z takich filmów, jak Przełamując fale, Buntownik z wyboru, Amistad czy Król Artur. Towarzyszą mu między innymi James D'Arcy (Pan i Władca: na krańcu świata) i Izabella Scorupco (GoldenEye, Granice wytrzymałości, Ogniem i mieczem). Twórcą mrożącej krew w żyłach ścieżki dźwiękowej jest Trevor Rabin (Armageddon, Tytani), a autorem zdjęć trzykrotny zdobywca Oscara Vittorio Storaro (Czas Apokalipsy, Czerwoni, Ostatni cesarz). Miłośnikom horroru film powinien się spodobać, sporo w nim przyprawiających o dreszcze scen i efektów specjalnych. Krytyka przyjęła go z mieszanymi uczuciami, twierdząc zgodnie, że to solidne kino grozy, lecz nie dorównujące klasą obrazowi Williama Friedkina.