Szalbierz

Polska 1990

Do Wilna przyjeżdża słynny Bogusławski. Dla prowincjuszy to prawdziwe wydarzenie. Nikt nie wie, że w stolicy nie wiedzie mu się najlepiej i dlatego zgadza się wystąpić na prowincji.

Reżyseria:Tomasz Wiszniewski

Czas trwania:106 min

Kategoria wiekowa:

Gatunek:Teatr/Spektakl teatralny

Szalbierz w telewizji

  • Tadeusz Łomnicki

    jako Bogusławski

  • Jan Peszek

    jako Każyński, dyrektor

  • Jerzy Grałek

    jako Rogowski

  • Anna Dymna

    jako Kamińska

  • Marcel Szytenchelm

    jako Kamiński

  • Iwona Bielska

    jako Skibińska

  • Mieczysław Orman

    Montaż

  • Tomasz Werth

    Zdjęcia

  • Tomasz Wiszniewski

    Reżyseria

  • Renata Jabłońska

    Scenografia

Opis programu

Czas: 106 min, OTV Kraków 1990 Autor: Gyorgy Spiro Przekład: Mieczysław Dobrowolny Reż. Tomasz Wiszniewski Scenografia: Renata Jabłońska Wyk: Tadeusz Łomnicki (Bogusławski), Jan Peszek (Każyński, dyrektor), Jerzy Grałek (Rogowski), Anna Dymna (Kamińska), Marcel Szytenchelm (Kamiński), Iwona Bielska (Skibińska), Jerzy Bińczycki (Skibiński), Halina Gryglaszewska (Hrechorowiczowa), Katarzyna Aleksandrowicz (Pięknowska), Olaf Lubaszenko (Rybak), Tadeusz Szaniecki (Niedzielski), Leszek Piskorz (Damse), Marian Cebulski (Psarski, krytyk), Jan Nowicki (Gubernator), Henryk Bista (Wróbel), Andrzej Hudziak (Dekorator) oraz Rafał Jędrzejczyk, Beata Paluch, Marian Dziędziel, Wojciech Krupiński, Rafał Czachur, Bogdan Słomiński Tadeusz Łomnicki często powtarzał, że aktor musi być z góry przygotowany a utrwalenie swego dzieła jedynie w pamięci widzów, w przeciwnym razie jego udziałem stanie się prawdziwy dramat - dramat artysty, po którym nic nie zostaje. W dziesięc lat po śmierci aktora nie ma wątpliwości, że zostało po nim wiele - i w pamięci ludzkiej, i w archiwalnych zapisach jego ról. Bogusławski w "Szalbierzu" to jedna z najwybitniejszych kreacji. Notabene, Łomnicki już po raz kolejny wcielał się w postać komedianta, wcześniej grał m.in. Moliera w "Zmowie świętoszków" Bułhakowa, Feuerbacha w sztuce Dorsta, Bruscona w "Komediancie" Bernharda, starego aktora Icyka Sagera w sztuce Salvatore "Stalin". Być może tego typu postaci pozwalały wybitnemu, dojrzałemu artyście najpełniej wyrazić zawodowe i życiowe doświadczenia, własne refleksje nad kondycją człowieka i istotą sztuki aktorskiej. Tu w jednej roli mógł zawrzeć jakby kilka ról - "wchodził w postać", był nią, interpretował i komentował. W "Szalbierzu" nieustannie przechodził od postaci Bogusławskiego do roli Tartuffe'a i na odwrót. Był geniuszem i kabotynem, żywą legendą polskiej sceny i starym, zmęczonym życiem człowiekiem. "Istnieją takie archetypy aktorskie, które niewiele się zmieniają bez względu na epokę - mówił w wywiadzie Gyorgy Spiro. - Tego rodzaju aktor jest po trosze szalbierzem, odrobinę łajdakiem i manipulatorem, zawsze jednak służy to jakiejś sprawie. Teatr jest i był miejscem dla ludzi twardych. Jeśli ktoś chce zrobić wielką karierę jako aktor czy reżyser, musi być wyrachowany, a czasem nawet bezwzględny. Sam talent nie wystarcza". Jednak "Szalbierz" jest nie tylko dramatem o aktorach. To także przyczynek do analizy odwiecznych powiązań między teatrem a dworem, sztuką a polityką. Rzecz o mechanizmach władzy totalitarnej, nie tylko gnębiącej, ale i obłaskawiającej artystów, i o wilczych prawach, jakie panują w "świątyni sztuki", którym ulegają nawet najwięksi. Gyorgy Spiro, węgierski dramaturg, pisarz, tłumacz Wyspiańskiego i Gombrowicza, zafascynowany Słowackim i Norwidem, polską kulturą i historią, w "Szalbierzu" rozwinął jeden z wątków wydanej w 1981 r. swojej głośnej powieści "Iksowie". Polska prapremiera sztuki napisanej z myślą o wybitnym aktorze węgierskim Tamasie Majorze odbyła się w Teatrze Ateneum w Warszawie w 1987 r. W spektaklu telewizyjnym, zaliczonym do Złotej Setki Teatru TV, Tadeuszowi Łomnickiemu godnie partnertowali znakomici aktorzy krakowscy, wśród nich Jan Peszek w roli dyrektora teatru wileńskiego i Jan Nowicki w roli gubernatora. Przyjazd wielkiego Wojciecha Bogusławskiego do Wilna, naonczas prowincjonalnej mieściny, jest wydarzeniem bez precedensu dla mieszkańców i zakompleksionych aktorów miejscowego teatru. Bogusławski, któremu w stolicy wiedzie się nie lepiej, zgadza się wystąpić na prowincji, domagając się jednak wysokiego honorarium - "za sztukę trzeba płacić, ja z tego żyję", Dyrektor Każyński chętnie się na to godzi wierząc, że na gościnny występ "ojca sceny narodowej" przyjdzie całe Wilno, nawet sam gubernator.