Wybór kobiety

Magda, Basia, Joanna i Ania należą do kobiecego klubu piłkarskiego TKKF Gryf w Szczecinie. Dziewczyny grają w II-ligowej drużynie piłki nożnej. Trenują pod okiem Adama Kulbackiego. I chociaż kobieca piłka nożna jest nadal traktowana przez wielu jako coś śmiesznego i nieprofesjonalnego, dziewczyny bardzo poważnie podchodzą do treningów i meczów. Chcą grać i wygrywać. A kiedy ktoś - sędzia czy zawodniczka przeciwnej drużyny - im podpadnie, potrafią się nieźle "wnerwić". Nie odpuszczą faulu, odpyskują sędziemu, nie bacząc, że dostaną za to żółtą kartkę. Sprawiedliwość musi być. Do klubu trafiły różnymi drogami: jedne przyprowadzili ojcowie, rekompensując sobie w ten sposób brak synów, inne wciągnęli starsi bracia, często sami zapaleni kibice czy zawodnicy, jeszcze inne przyszły same, bo - jak mówią - od zawsze wiedziały, że chcą grać w piłkę. To ich żywioł. A kontuzje czy bolesne zderzenia na boisku wpisane są w ten sport. Do następnego meczu się zagoi - powiadają z uśmiechem. Zwycięstwo jest tego warte. A dziewczyny ze Szczecina właśnie jadą na mecz z toruniankami. Poprzednie spotkanie przegrały bardzo wysoko, teraz nie mogą znów dać plamy. Dopingują je całe rodziny, koleżanki, znajomi i sąsiedzi. Muszą dużo trenować i wygrywać, jeśli chcą, żeby zainteresowały się nimi lepsze kluby. Może nawet zagraniczne, rozmarza się jedna z dziewcząt. Na razie borykają się z codziennymi kłopotami: brakiem stałego miejsca na treningi, śmiesznie niskim dofinansowaniem. Kobieca piłka nożna istnieje w Polsce głównie dzięki nielicznym zapaleńcom. A przede wszystkim dzięki zawodniczkom, które wybrały sobie taką dyscyplinę.