MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Dawid Szot: To sukces całego klubu. Nie tylko piłkarzy, ale dosłownie wszystkich

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Sylwia Dąbrowa
Dawid Szot był cichym bohaterem meczu z Pogonią Szczecin. Obrońca Wisły co prawda najpierw zawinił sporo przy straconym golu, ale to co wyczyniał później, szczególnie w dogrywce, gdy jego interwencje ratowały kilka razy „Białą Gwiazdę” od utraty gola, to przejdzie do historii tego finału.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Zaczął pan mecz na lewej obronie, później przeszedł na prawą stronę. Popełnił pan błąd przy straconym golu, ale później wrócił mocno do gry, w dogrywce kilka razy pańskie interwencje zapobiegły stracie gola. Trzeba być mocnym, żeby tak upaść i szybko wstać…
- Pamiętam nawet taką interwencję, gdy koledzy szczególnie mi gratulowali. Była 115 min gdy Zahović już składał się do strzału, ale go wyprzedziłem w ostatnim momencie. Ryzykowałem, bo bałem się, żeby nie trafić w jego nogę, ale ostatecznie wyprzedziłem go i była to dobra interwencja. Popełniłem błąd przy straconym golu, ale najważniejsze, że wynik ostatecznie był dla nas dobry. Ale sytuację przeanalizować trzeba, żeby następnym razem była już pełna koncentracja. To był taki moment, że była chwila przerwy w grze, była piłka na aucie, a po wznowieniu zabrakło właśnie tej koncentracji. Stałem, nie spodziewałem się, że Pogoń tak szybko rozegra ten aut. Cieszę się jednak, że była bardzo dobra reakcja drużyny. Wyrównaliśmy w doliczonym czasie gry, a w dogrywce pokazaliśmy charakter, walczyliśmy z całych sił. Przyszły te moje interwencje, blokowanie strzałów przez kolegów. Wybijaliśmy dobrze Pogoń z rytmu. Mam nadzieję, że ten charakter pokażemy też w ostatnich meczach w lidze i awansujemy do ekstraklasy. Spełniliśmy marzenia o Pucharze Polski, ale na razie jest to sukces połowiczny, bo najważniejszy jest awans do ekstraklasy.

- Gdy coś zdarza się raz, drugi to można jeszcze mówić o przypadku. Wisła jednak kolejny raz w tym sezonie strzela ważnego gola w doliczonym czasie gry. Ta drużyna ma to coś, że gra do ostatniej sekundy.
- Widać ewidentnie, że ta drużyna ma charakter. Musimy jednak jeszcze popracować nad takim podejściem do każdego meczu. Bo jeśli były mecze z Widzewem, Piastem czy z Pogonią wszyscy walczą do końca. Jest zamykanie przestrzeni. Jak ktoś nie ma siły, to daje znać, że prosi o zmianę. Wchodzi następny gotowy do gry. Nad tym musimy pracować w I lidze, bo było kilka takich meczów, gdy nie wyglądało to tak jak trzeba. Brakowało takiej walki, zaangażowania. Meczami w Pucharze Polski pokazaliśmy, że ta drużyna nie jest na I ligę, tylko spokojnie na ekstraklasę. Moglibyśmy w niej wygrywać. Bardzo się cieszę z tego sukcesu. To sukces całego klubu. Nie tylko piłkarzy, ale dosłownie wszystkich. Od osób, które sprzątają, zajmują się najróżniejszymi sprawami po zespół, piłkarzy, trenerów.

- To zwycięstwo was zbuduje mentalnie na końcówkę w lidze?
- Myślę, że tak, ale trzeba uważać, bo to może być pułapka. Pamiętajmy bowiem, że np. po meczu z Piastem Gliwice przyszło spotkanie z Motorem Lublin, które przegraliśmy. W tym wszystkim trzeba uważać, trzeba być bardzo skoncentrowanym na najbliższe mecze. Można poświętować dzień, dwa, a później mocno się skoncentrować na celu, jakim jest awans do ekstraklasy.

- Co poczuł pan gdy Eneko Satrustegui trafił na 1:1?
- Początkowo nie wierzyłem, że to się dzieje. Pomyślałem - znowu strzeliliśmy gola w 99 minucie? Była wewnętrzna ogromna radość, choć w tej 99 minucie już nie miałem nawet siły się cieszyć. Pobiegłem tylko truchtem do Eneko z gratulacjami. Poczułem też ulgę, bo znów byśmy sobie mówili, że byliśmy tak blisko, a znów czegoś zabrakło, jakiegoś detalu. Dlatego ten gol był dla nas szansą, żeby jednak wygrać ten Puchar.

- Nie macie jeszcze awansu do ekstraklasy, a już macie go do Europy…
- Piękna sprawa. Z bratem śledzimy wszystkie rozgrywki europejskie. Ligę Konferencji, Ligę Europy i oczywiście Ligę Mistrzów. Interesujemy się drużynami z różnych stron. Jak zatem wylosujemy klub z jakiegokolwiek zakątka Europy, to nie będzie to dla mnie jakiś całkiem anonimowy zespół. Zaraz po meczu rozmawiałem z bratem i mówiłem, że jesteśmy w tej Europie, że będę mógł spełnić marzenia, które miałem od małego. Teraz trzeba zrobić ten awans, a później będę z niecierpliwością czekał na losowanie pierwszego rywala.

- Alan Uryga po meczu mówił, że jeszcze do końca nie wierzył w to, co się stało. A pan…?
- No trochę zaskoczony jestem, bo to nawet w snach nie było na początku sezonu, że my ten Puchar Polski zdobędziemy. Wiadomo, że później wygraliśmy jeden, drugi mecz i dopiero wtedy apetyty rosły. Mega sukces Wisły. Mega sukces nas, ale też naszych kibiców. Dostałem mnóstwo SMS-ów już przed meczem ze wsparciem. Kibice pisali, że w nas wierzą, że są z nami. Niesamowita sprawa.

- Skoro wspomniał pan o kibicach, to kilka słów musimy powiedzieć o tej niesamowitej atmosferze, jaka panowała na trybunach. Zgodzi się pan, że to było prawdziwe święto futbolu?
- To było zdrowe kibicowanie, bez żadnych burd. Było bezpiecznie, a to co mi też bardzo się podobało, to szacunek obu stron do siebie. Super! Kibice spisali się na złoty medal. Dałbym taki medal kibicom obu klubów, bo stworzyli świetną atmosferę. A naszym kibicom ogromnie dziękuję za wsparcie, jakiego nam udzielili. Tutaj na stadionie, ale też przed telewizorami, bo wiem, że oglądało to spotkanie mnóstwo kibiców.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska