Wybory samorządowe już za nami. Czas na podsumowania

Czytaj dalej
Fot. Piotr Krzyzanowski
Dorota Kowalska

Wybory samorządowe już za nami. Czas na podsumowania

Dorota Kowalska

Jak to w wyborach samorządowych bywa, każdy znajdzie coś, czym może się pochwalić. W wyścigu o prezydenturę miast najlepiej wypadli ci, którzy formalnie nie byli związani z żadną partią polityczną, cieszyć może się także Koalicja Obywatelska, która zrobiła całkiem dobry wynik. Powodów do radości nie ma PiS. Za to w boju o władzę w sejmikach wojewódzkich wygrało Prawo i Sprawiedliwość, ale - paradoksalnie - zmniejszyło stan posiadania

Wybory samorządowe za nami. Można je podsumować krótko: jeśli w pierwszej turze Prawo i Sprawiedliwość dało radę, wybory wygrało, choć straciło władzę w kilku sejmikach, to w boju o wielkie miasta - sukcesu nie ma.

„Poznań, Kraków, Wrocław, Rzeszów, Toruń, Zabrze, Konin, Kielce, Jelenia Góra, Zielona Góra, Radom, Elbląg - chyba wygraliśmy drugą turę. Nie zatrzymamy się!” - pisał już 21 kwietnia przed północą, na platformie X premier Donald Tusk. W poniedziałek wszystko było jasne: w liczbach bezwzględnych i bezpośrednich pojedynkach to Koalicja Obywatelska była górą.

- Pada dzisiaj mit o tym, że w Polsce są bastiony jakiejś partii, że są jakieś bastiony PiS-u. W każdym województwie, gminie, powiecie jest Polska. Z różnymi poglądami, interesami różnych ludzi i środowisk, ale tak naprawdę w każdym miejscu można się spodziewać niespodzianki wtedy, kiedy są ciekawi kandydaci. Ktoś jeszcze trzy dni temu powiedziałby, że Zakopane to jest bastion PiS-u. Jest więcej takich miejsc, które zrzuciły z siebie tę etykietę bastionu jakiejś partii politycznej. Te wybory samorządowe pokazały, że wszędzie jest Polska - mówił tego dnia Donald Tusk.

Podkreślił przewagę KO w wielu regionach kraju.

- Jeśli porównamy wyniki w najbardziej atrakcyjnych miejscach, na atrakcyjnych polach bitewnych, jeśli porównamy wyniki dwóch głównych sił politycznych, a więc PO i PiS, to chyba mam rzeczywiście powody do satysfakcji. PiS w wielu miejscach po prostu zniknął. Bywały miasta i nie jest ich wcale tak mało, gdzie w drugiej turze nie było nawet kandydatek czy kandydatów tej partii. Nie tak rzadkie były przypadki, że o fotel burmistrza czy prezydenta, prezydentki walczyły osoby, które reprezentowały kiedyś Platformę i które reprezentują dzisiaj Platformę czy Koalicję Obywatelską - tłumaczył.

To prawda. Już w pierwszej turze wybory samorządowe wygrał w Warszawie Rafał Trzaskowski, w Gdańsku - Aleksandra Dulkiewicz. Druga tura przyniosła rozstrzygnięcia w pozostałych wielkich miastach. W Krakowie triumfował Aleksander Miszalski z Koalicji Obywatelskiej, niewielką ilością głosów pokonując Łukasza Gibałę, kandydata bezpartyjnego, wspieranego jednak przez PiS.

W trzech wielkopolskich miastach, Poznaniu, Pile i Koninie, w których odbyły się drugie tury wyborów prezydenckich, kandydat Koalicji Obywatelskiej wygrywał z przedstawicielem Zjednoczonej Prawicy. Prawo i Sprawiedliwość nie sięgnęło po władzę w Rzeszowie, tam kolejną kadencję rządzić będzie Konrad Fijołek z KO. Podobnie jak w Częstochowie reprezentujący Lewicę Krzysztof Matyjaszczyk, który wygrał z Moniką Pohorecką z PiS. W Radomiu zmierzyli się ze sobą kandydat PiS Artur Standowicz i Radosław Witkowski, prezydent Radomia, polityk KO. Wygrał ten drugi.

Z pojedynku o Kielce zwycięsko wyszła Agata Wojda z Koalicji Obywatelskiej, pokonując w drugiej turze Marcina Stępniewskiego z Prawa i Sprawiedliwości.

- Kielce są gotowe, aby być nowoczesnym, otwartym, przyjaznym, szczęśliwym i uśmiechniętym miastem. Kielczanie wierzą w to, że to miasto ma ogromny potencjał, który wspólnie możemy wykorzystać - mówiła w niedzielę podczas wieczoru wyborczego Wojda.

Także w Legnicy rywalizowali kandydaci KO i PiS-u. Górą był Maciej Kupaj z Koalicji, wygrał z reprezentującą Prawo i Sprawiedliwość Joanną Śliwińską-Łokaj.

- Oczywiście, te drugie tury pokazały, że to zwycięstwo PO. Wolałbym tam widzieć niezależnych samorządowców, ale wygrywają ludzie Platformy - stwierdził w RMF FM Marcin Mastalerek, szef gabinetu prezydenta.

I dodał, że ten trend jest widoczny również na Zachodzie, gdzie prawicowe partie przegrywają w metropoliach.

- To normalne na świecie, proszę zobaczyć w Ameryce, że nawet w Texasie, który jest przecież bardzo republikański, w dużych miastach republikanie nie wygrywają - ocenił. - PiS-owi jest ciężko wygrywać, taka jest sytuacja, nie tylko w Polsce, ale na świecie, że partie lewicowo-liberalne po prostu w miastach wygrywają, ale też PiS jest w taki sposób zbudowany, ta partia była od lat tak budowana, że nie ma szans wygrywać w dużych miastach, bo nie buduje swoich kandydatów od lat - tłumaczył Mastalerek.

Ale doszło też w tych wyborach do sporych niespodzianek, z których PiS na pewno cieszyć się nie może. W Jaśle, uważanym za bastion Prawa i Sprawiedliwości, związany z tą partią Wojciech Zając przegrał z niezależnym Adamem Kostrząbem. Wcześniej burmistrzem był tu popierany przez PiS Ryszard Pabian.

W Zamościu Rafał Zwolak, kandydat Koalicji 15 października, w dogrywce wygrał z kandydatem Prawa i Sprawiedliwości Andrzejem Wnukiem, który rządził miastem od 2014 roku. Nie pomogło wsparcie Przemysława Czarnka, byłego ministra edukacji narodowej, i innych polityków Zjednoczonej Prawicy.

Na Lubelszczyźnie PiS stracił Radzyń Podlaski i Krasnystaw. W Radzyniu Podlaskim Jakub Jakubowski wygrał drugą turę wyborów z urzędującym tu od dekady byłym posłem PiS. Jakubowski był kandydatem niezależnym, startował z komitetu Radzyń Moje Miasto.

W Zakopanem miastem rządzić będzie Łukasz Filipowicz, kandydat niezależny, przepadła kandydatka PiS - Agnieszka Nowak-Gąsienica, co mogło być sporym zaskoczeniem. Po ogłoszeniu wyników Łukasz Filipowicz złożył już pierwsze deklaracje.

„Trzeba zmienić wizerunek Zakopanego. Nie będzie rządów Leszka Doruli w Zakopanem, nie ma Jacka Kurskiego w TVP, więc i nie będzie „Sylwestra marzeń”. Natomiast jestem za tym, aby jakaś impreza była. Doskonale pamiętam czasy, kiedy witryny na Krupówkach osłaniano deskami z obawy o bezpieczeństwo. Więc trzeba pomyśleć o imprezie w mniejszej skali, promującej region” - cytowała słowa nowego burmistrza Zakopanego Wyborcza.pl.

Tej porażki Prawa i Sprawiedliwości nie mógł nie zauważyć Roman Giertych, znany z ciętego języka i niechęci do prezesa PiS.

„Ale to Jarku, że mimo Zenka i Sylwestra w TVP, nawet Zakopane cię zdradziło, to jest smutne. Myślałem, że chociaż oni będą za tobą stali do samego końca” - napisał kpiąco na portalu X.

PiS stracił Tarnów. W Istebnej, w której PiS od lat zyskiwał rekordowe poparcie, a przez ostatnie lata rządziła tam Łucja Michałek-Chudecka z PiS, wygrał Stanisław Legierski z Komitetu Wyborczego Wyborców Jedna Trójwieś.

Zaledwie sześcioma głosami kandydat PiS Mariusz Dziuba przegrał wybory na burmistrza Nowego Miasta nad Pilicą. Marek Suski zapowiedział już, że jeżeli Państwowa Komisja Wyborcza sama z siebie nie zarządzi ponownego przeliczenia głosów w tej komisji, PiS złoży protest wyborczy.

- Bywa, że i jeden głos decyduje o wyborze danego kandydata. Państwowa Komisja Wyborcza nie zamierza jednak z urzędu ponownie przeliczać głosów w Nowym Mieście nad Pilicą. Brakuje podstaw prawnych, by PKW miała się tym zajmować z urzędu. Nie mamy żadnych sygnałów, żeby nastąpiły tam jakieś nieprawidłowości - podkreślił w rozmowie z Onetem Sylwester Marciniak, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej.

Wygląda więc na to, że Marek Suski będzie musiał jednak złożyć protest wyborczy.

- PO może czuć się usatysfakcjonowana zakresem zwycięstw i kandydatów, co nie znaczy, że nie zaliczyła kilku spektakularnych porażek w średnich i mniejszych miastach. Z kolei Prawo i Sprawiedliwość straciło w miastach wszystko, co można było stracić - mówił nam prof. Rafał Chwedoruk, politolog.

- Niemniej jednak, gdy spojrzeć na wstępny bilans drugiej tury wyborów samorządowych, to PiS może być zadowolony, a zarówno zaskoczony zwycięstwami w Siedlcach i w Jastrzębiu. To zawsze ma znaczenie symboliczne - oto mamy do czynienia z wyjątkiem od reguły - dodał.

Podsumowując: Koalicja Obywatelska zrobiła najlepszy wynik z partii politycznych w miastach prezydenckich. Największą grupą prezydentów są jednak samorządowcy niezwiązani formalnie z żadną partią. Takich osób wśród 107 prezydentów miast jest w Polsce 52.

Koalicja Obywatelska ma czterdziestu dwóch prezydentów. Druga - Lewica - siedmiu (w tym jednego wspólnego z KO, obie partie formalnie poparły bowiem kandydata na prezydenta Sosnowca), PiS - czterech, Trzecia Droga - dwóch, a Konfederacja - jednego.

Zdaniem prof. Chwedoruka, w tych wyborach samorządowych dało się również zaobserwować interesujące zjawisko społeczne.

- Mianowicie w wielu miejscowościach - różnej wielkości, o różnych losach i różniących się poziomem życia - dało się zaobserwować niezadowolenie z dotychczasowych włodarzy. Co istotne, często było ono deklarowane przez mieszkańców młodszej czy średniej generacji, którzy sprowadzili się do danego miasta i nie miało związku z kwestiami ideologicznymi. Dotyczyło raczej dysfunkcji życia codziennego - tłumaczył.

Dla samorządowców i rządzących to może być dosyć istotny sygnał.

Ale Prawo i Sprawiedliwość ma też swoje sukcesy, chociażby na Śląsku, gdzie startujący z poparciem tej partii Michał Urgoł został prezydentem 82-tysięcznego Jastrzębia-Zdroju. Partia Jarosława Kaczyńskiego zwyciężyła też w Siedlcach, Tarnobrzegu, Kraśniku na Lubelszczyźnie. W Myślenicach (województwo małopolskie) burmistrzem został Jarosław Szlachetka. Startował z własnego komitetu wyborczego, ale jest członkiem PiS-u.

W Biłgoraju na Lubelszczyźnie po 22 latach nastąpiła zmiana burmistrza i Janusza Rosłana z Lewicy zastąpi Wojciech Gleń, który choć startował z własnego komitetu wyborczego, to po pierwszej turze otrzymał poparcie PiS. W Świdniku w województwie lubelskim wygrał Marcin Dmowski, popierany przez rządzącego od lat Waldemara Jaksona, związanego z PiS.

Więc PiS też może się pochwalić. Tym bardziej, że w skali kraju w wyborach do sejmików to partia Jarosława Kaczyńskiego zdobyła najwięcej - 239 mandatów, KO - 210, Trzecia Droga - 80, Lewica - 8, a Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy - 6. Może dlatego prezes Kaczyński po pierwszej turze wyborów mocno zagrzewał do boju.

- Dzisiejszy sukces powinien być traktowany jako zachęta do bardzo zdecydowanego, energicznego działania. Do rozbudowy naszej partii, a także do tworzenia wielkiej koalicji, która będzie zwyciężała - mówił po opublikowaniu wyników badania exit poll pierwszej tury wyborów prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Ale choć PiS - podobnie jak w 2018 roku - wygrał w sejmikach z KO, to jednak swojego stanu posiadania nie utrzymał. Nie powtórzył sukcesu z 2018 roku, kiedy udało mu się objąć władzę w połowie z 16 sejmików.

Obecna koalicja rządowa, jeśli porozumie się ze sobą, ma szansę rządzić w sumie w 11 regionach. Samodzielną większość PiS uzyskało w czterech sejmikach: lubelskim, podkarpackim, małopolskim i świętokrzyskim. Wciąż ważą się losy w woj. podlaskim. Tu o tym, kto będzie rządził, zdecydować może Konfederacja.

- Wybory samorządowe są trudne do oceny ze względu na to, że - jak pokazuje dotychczasowa praktyka - każdy może powiedzieć, że na jakimś szczeblu je wygrał. Jeśli nie na szczeblu sejmiku wojewódzkiego, to na szczeblu powiatów, jeśli nie w powiatach, to w gminach. Skomplikowana struktura tych wyborów powoduje, że każda formacja może wskazać swoje przewagi - mówiła nam prof. Ewa Marciniak, politolog, dyrektor Centrum Badania Opinii Społecznej.

Z ciekawostek wyborczych - kobiety będą rządzić w 17 miastach prezydenckich w Polsce. Zaledwie 213 głosów zdecydowało o wygranej Katarzyny Kuczyńskiej-Budki, żony Borysa Budki, w Gliwicach na Śląsku. Kuczyńska-Budka będzie pierwszą prezydentką w historii miasta. W Kielcach, o czym już pisaliśmy, wygrała Agata Wojda, a w Trójmieście rządzą wyłącznie kobiety - w niedzielę w Gdyni wygrała Aleksandra Kosiorek, dołączając do Aleksandry Dulkiewicz, prezydentki Gdańska, i Magdaleny Czarzyńskiej-Jachim, prezydentki Sopotu.

Niemal 40 proc. kandydatów na urząd wójta, burmistrza lub prezydenta miasta miało od 40 do 49 lat. Najmłodszy kandydat miał 24 lata, najstarszy - 81 lat. Ponad 80 proc. kandydatów mogło pochwalić się wyższym wykształceniem, w tym czterech wskazało tytuł doktora.

Z walki o samorządy nie zrezygnowali młodzi. Nowym wójtem gminy Zębowice w powiecie oleskim, części województwa opolskiego, zostanie 25-letni Patryk Swoboda. Był jednym z 14 kandydatów na urząd wójta, burmistrza lub prezydenta miasta mającym nie więcej niż 25 lat. W powiecie człuchowskim radnym został 18-letni Michał Tyrawski z Człuchowa. Jego rówieśnicy - Maciej Pomorski i Jakub Godun zdobyli mandaty radnych gmin Wiązowna oraz Siemiatycze. W Łodzi do Rady Miejskiej dostała się 19-letnia Maja Włodarczyk, we Wrocławiu 20-letni Jakub Janas, w Krakowie - 24-letnia Aleksandra Kot. Warszawskie rady miejskie też mają w swoich szeregach młodych - 19-letnią Julię Klimkiewicz na warszawskim Śródmieściu, 19-letnią Aleksandrę Więckowską w Ursusie oraz również 19-letniego Mikołaja Ojrzanowskiego na Bemowie.

Były też pojedynki, które można by nazwać „o włos”. Kandydat na wójta gminy Korycin, to w woj. podlaskim, Mirosław Lech wygrał ze swoją kontrkandydatką Beatą Matyskiel zaledwie jednym głosem. Zdobył 732 głosy, Beata Matyskiel - 731. Beata Matyskiel zapowiada jednak złożenie protestu wyborczego, zarzucając konkurentowi nieuczciwą walkę.

A co, kiedy na kandydatów oddano tyle samo głosów? Jak tłumaczy PKW, w przypadku równego wyniku wyborczego kandydatów ostatecznością byłoby losowanie zwycięzcy. Taka sytuacja miała miejsce podczas pierwszej tury wyborów samorządowych w gminie Dolsk w Wielkopolsce, gdzie dwóch kandydatów na radnych zdobyło identyczną liczbę głosów. Wrzucono wówczas dwie karteczki z nazwiskami zainteresowanych do nieprzezroczystego pojemnika, wymieszano je, potem jeden z członków komisji wyborczej wyciągnął jedną z nich. Więc w tym przypadku trzeba liczyć na szczęście.

Największe zaskoczenia tych wyborów? Na pewno przegrana Wojciecha Szczurka, który rządził w Gdyni przez 26 lat. W pierwszej turze wyborów Szczurek zdobył jedynie 23,53 proc. głosów i odpadł z wyścigu o prezydenturę.

„Przyjmuję to z pokorą, jestem wdzięczny za każdy oddany głos i gratuluję kontrkandydatom. Jedno jest pewne: to było niezapomniane 26 lat i największy z możliwych zaszczytów. Wszystko, co robiłem, robiłem z myślą o Was - gdyniankach i gdynianach. Dziękuję. Kocham Gdynię” - napisał potem na platformie X.

Także Janusz Kubicki, który był prezydentem Zielonej Góry od 18 lat, przegrał w pierwszej turze z popieranym przez Koalicję Obywatelską Marcinem Pabierowskim. Polityk ten wyszedł zwycięsko także z drugiej tury i to on będzie rządzić Zieloną Górą.

W Toruniu z rządzącym od 22 lat prezydentem Michałem Zaleskim wygrał jego własny zastępca - Paweł Gulewski.

„Prezydent Zaleski przez lata godził ogień z wodą, tworzył koalicje, był gościem ojca Tadeusza Rydzyka na urodzinach Radia Maryja i wspierał jednocześnie Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Wygląda na to, że wobec polaryzacji, która pogłębiła się w Polsce, nie ma już klimatu dla takiej działalności. Poza tym wyniki pokazują, że Toruń postawił na 40-latków” - przyznawał w rozmowie z „Nowościami. Dziennikiem Toruńskim” politolog z UMK w Toruniu, dr Wojciech Peszyński.

Co do frekwencji - w pierwszej turze wyborów samorządowych wzięło udział 51,9 proc. uprawnionych.

- Jest lepsza niż była w wyborach samorządowych 2006-2014. To kwestia kalendarza. W ogóle w mniejszych gminach frekwencja była bardzo zbliżona do wcześniejszych frekwencji - nawet wyższa niż 2014 roku, porównywalna do 2018 roku czy wyborów sejmowych 2019, które przecież były rekordowe. Mieszkańcy dużych miast potraktowali w 2018 roku wybory samorządowe jako taki sparing czy walkę o pozycję wyjściową przed wyborami sejmowymi. Teraz takiej motywacji nie było, bo wybory sejmowe już się odbyły - tłumaczył na gorąco prof. Jarosław Flis, socjolog i komentator polityczny. - Widać, jak duże znaczenie ma kalendarz dla wyników wyborów. Natomiast ta frekwencja jest wyższa niż przez dekady w Polsce. Te wybory odbyły się też w fatalnym terminie, bo PiS tak je ustawił, że wypadły w pierwszy tydzień po Wielkanocy. Najważniejsze medialne wydarzenia, które zwykle towarzyszą kampaniom, dzieją się w weekend tydzień przed wyborami, żeby jeszcze wszyscy zdołali naładować akumulatory, a tu w tydzień przed wyborami była Wielkanoc - dodał.

Tyle tylko, że po październikowych wyborach parlamentarnych, kiedy padł frekwencyjny rekord, co niektórzy mogli liczyć na więcej. W drugiej turze wyborów było jeszcze gorzej - frekwencja wyniosła 44,06 proc.

Teraz przed nami kolejna batalia - tym razem o miejsca w europarlamencie. Tu też emocji nie zabraknie, tym bardziej że w wyścigu o Brukselę udział weźmie wielu znanych polityków. Trwa właśnie domykanie list wyborczych, za chwilę ruszy kampania. PAP

Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.