„Ania” [RECENZJA]. Historia przedwcześnie przerwanego życia. Dokument o Ani Przybylskiej wzrusza i chwyta za serce

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
Za nami telewizyjna premiera filmu dokumentalnego „Ania”, który jest wspomnieniem przedwcześnie zmarłej aktorki Anny Przybylskiej. Fani od dawna czekali na tę produkcję. Warto było? Sprawdziliśmy.

Spis treści

„Ania” kinowym hitem

„Ania” to kolejna wspólna produkcja duetu Michał Bandurski i Krystian Kuczkowski, którzy pod egidą TVP zrealizowali już dokumenty na temat Krzysztofa Krawczyka i Maryli Rodowicz. Tamte produkcje zadebiutowały bezpośrednio w telewizji, natomiast „Anię” postanowiono wypuścić do kin. I dobrze, bo frekwencja na pokazach była naprawdę wysoka. Już dawno polski film dokumentalny nie cieszył się aż tak wielkim zainteresowaniem ze strony widzów.

Pod względem konstrukcji „Ania” jest bardzo podobna do poprzednich dzieł twórców, którzy na tym polu nie eksperymentują, tylko stawiają na klasyczne rozwiązania. Nie każdemu może się spodobać idea prezentacji archiwalnych nagrań i „gadających głów”, ale mam wrażenie, że w przypadku historii Anny Przybylskiej było to optymalne rozwiązanie. Nie oczekujcie jednak, że „Ania” pochyli się nad fenomen Anny Przybylskiej i podejmie się analizy tego wręcz popkulturowego zjawiska, jakim była popularność odtwórczyni roli Marylki Baki ze „Złotopolskich”. Ten temat zostaje jedynie szturchnięty, a sama „Ania” właściwie jest laurką na cześć nieodżałowanej aktorki i swoistym przypomnieniem jej kariery. I nie ma w tym niczego złego.

Prywatne nagrania zaletą filmu

To, co w „Ani” najlepsze, tak naprawdę było... nie do końca zależne od twórców. Najbardziej atrakcyjne dla widza są prywatne nagrania Jarosława Bieniuka, partnera Ani Przybylskiej, który lata temu kupił kamerę, uwielbiał nowe technologie i pomimo początkowych oporów Przybylskiej, po prostu dokumentował wspólne życie; codzienność, wakacje, święta, kolejne porody. Oczywiście, nie wszystkie nagrania trafiły do filmu, wiele z nich rodzina zachowała wyłącznie dla siebie, ale to co widzimy na ekranie składa się na obraz kobiety z krwi i kości, normalnej dziewczyny, która gdzieś przez przypadek została gwiazdą telewizji i kina. Mimo, że była rozpoznawalna, dla rodzina była gotowa poświęcić wręcz całą swoją karierę. Trzeba było zamieszać w Turcji, bo akurat Jarosław Bieniuk dostał tam kontrakt - nie ma problemu, robimy to, na zdjęcia do „Złotopolskich” da się dolecieć. Właśnie taka była Ania - spontaniczna, często nieprzewidywalna, ale przede wszystkim uśmiechnięta i ciesząca się każdą chwilą. Wzruszający jest moment, gdy Przybylska wyznaje, że pobyt w Turcji był dla niej wręcz wymarzony, bo była tam anonimowa. Tam nikt nie patrzył na nią przez pryzmat okładek gazet i telewizyjnego ekranu - była po prostu „żoną” i matką.

Świetnie, że twórcy zdecydowali się umieścić w filmie wątek walki Anny Przybylskiej z paparazzi. Gdy była coraz słabsza, stale musiała mierzyć się ze wścibskimi fotografami, którzy wręcz czyhali na to jedno zdjęcie, na którym wyjdzie niekorzystnie. To jeden z nielicznych momentów w „Ani”, gdzie widzimy, jak Przybylska traciła swoją anielską cierpliwość. Delikatnie mówiąc.

Przyjaciele i rodzina wspominają Annę Przybylską

Film jest przepełniony wspomnieniami rodziny Ani Przybylskiej oraz jej przyjaciół; na ekranie, poza dziećmi, partnerem, siostrą i mamą, pojawiają się m.in. Andrzej Piaseczny, Katarzyna Bujakiewicz, Anna Dereszowska, Cezary Pazura, Paweł Wawrzecki czy Paweł Małaszyński. I przyznaję, że właśnie tej części mam spory niedosyt; świetnie słucha się wspomnień z planu oraz przeróżnych ciekawostek ze strony osób, które miały okazję dobrze poznać Przybylską.

„Ania” swój pierwszy publiczny pokaz zaliczyła, w ramach wyjątku, na 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. I trzeba przyznać, że seans był mocnym oraz wzruszającym przeżyciem. Teoretycznie - chyba wszyscy znamy historię Ani Przybylskiej, ale gdy przychodzi nam się zmierzyć z tak wcześnie przerwanym życiem, trudno przejść obok tego obojętnie. „Ania” działa i zmusza do refleksji. Może zabrzmi to banalnie, ale „Ania” dowodzi, że należy cieszyć się każdą przeżytą chwilą.

Ocena: 7/10
Krzysztof Połaski
[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 7 października 2022 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn