"Blitz". Wyrafinowany zabójca gliniarzy [RECENZJA]

Tajemniczy mężczyzna przedstawiający się jako Blitz kontaktuje się z londyńskim dziennikarzem Haroldem Dunlopem zdradzając mu szczegóły dotyczące przyszłych ofiar, które wybiera spośród pracowników stołecznej policji. Sprawą Blitza zajmuje się porywczy detektyw Tom Brant i jego partner Porter Nash. Choć wiedzą stosunkowo dużo na temat kolejnych planowanych ataków, nie potrafią im zapobiec, co więcej, morderca osacza ich i ich kolegów coraz bardziej, bawiąc się z policją w kotka i myszkę…

Ekranizacja powieści irlandzkiego autora kryminałów i dreszczowców Kena Bruena (Tom Brant jest bohaterem całej serii jego książek). W roli głównej wystąpiła gwiazda kina akcji Jason Statham, ale nie do końca jest to rola, z jaką go kojarzymy – owszem, porywczy glina, który szybciej używa pięści niż mózgu, strzelaniny, dosadny język i mocne sceny, ale „Blitzowi” bliżej do dramatu psychologicznego niż typowego kina rozrywkowego z rodzaju „zabójca gliniarzy kontra zabójczy gliniarz”. Widać było, że mając oparcie w solidnym scenariuszu reżyser Elliott Lester dużą uwagę poświęca portretom psychologicznym głównych bohaterów, dobrze zawiązane i rozwinięte są także wątki drugoplanowe. Na uwagę zasługuje również dość malownicze przedstawienie przestępczego światka i zakazanych rozrywek południowego Londynu, dzielnic, które z pewnością nie są atrakcją turystyczną i nie są zbyt opatrzone w kinie.

To mroczne kino, mające wiele wspólnego z neo noir, w którym pada gorzkie, modne z racji spadającego zaufania społecznego do osób strzegących porządku, pytanie: Jak policja może bronić obywateli, skoro nie potrafi zadbać o siebie? Na dodatek zżerana jest przez korupcję, stróże prawa nadużywają czego się da, nie potrafią zapanować nad sobą…

Zadowoleni będą nie tylko miłośnicy talentu Jasona Stathama, ale i wszyscy szukający w kinie dobrej i mocnej (nieraz bardzo mocnej) rozrywki.

Beata Cielecka

"Blitz"

WRÓĆ DO PROGRAMU TV