"Cuda". Rolnik szuka sławy [RECENZJA]

Gelsomina mieszka wraz z rodzicami i siostrami na głębokiej włoskiej prowincji. Rodzice należeli niegdyś do hipisowskiej komuny, do tej pory mają w pogardzie pęd do sukcesu i standardy skomercjalizowanego świata: prowadzą pasiekę, sprzedają miód, ciężko harują od rana do nocy – są ubodzy, ale samowystarczalni. Widmo bankructwa coraz bardziej zagląda im jednak w oczy… Pewnego dnia pojawia się szansa na zmianę: w okolicy gwiazda telewizyjna, zjawiskowa Milly Catena, kręci reality show o dawnych etruskich rolnikach. Gelsomina postanawia namówić rodzinę do wzięcia udziału w programie, w którym na zwycięzcę czekają niemałe nagrody.

O takich filmach mówi się „poetyckie”. Z jednej strony co prawda mamy pokazane trudy życia biednego pszczelarza i jego rodziny oraz zawiłe relacje despotycznego ojca z zahukanymi córkami (dla ojca ideały ważniejsze są od zysku, a pszczoły ważniejsze od dzieci, tak przynajmniej to na pierwszy rzut oka wygląda), z drugiej jednak strony „cuda” wykonywane przez Gelsominę i nierzeczywiste realia show, w którym uczestnicy paradują w strojach z epoki Cesarstwa Rzymskiego, zabijają ten realizm, zmieniając większość scen w metafory. Ciężka praca i życie na odludziu stają się cudami – cudami życia, do którego nie dotarło zepsucie, gdzie cieszą małe rzeczy, a przyrodę stawia się na równi z człowiekiem. Reżyserka (a także odtwórczyni jednej z ról) Alice Rohrwacher dość jednoznacznie potępia chęć zysku, pęd ku pieniądzom, opowiadając się za poszanowaniem Matki Ziemi i „starych” wartości. Nie wybrzmiewa to zawsze odpowiednio czysto, można z twórczynią polemizować, ale magiczny klimat filmu udzieli się każdemu (każdemu, komu nie straszne kino, w którym niewiele się dzieje). Na dodatek mamy piękne zdjęcia i zjawiskową Monikę Bellucci w roli Milly Cateny. Za „Cuda” Rohrwacher była nominowana do Złotej Palmy w Cannes, zdobyła tam Nagrodę Jury.

Beata Cielecka

"Cuda" w tv

WRÓĆ DO PROGRAMU TV!