"Przeboje i podboje" - film, który pokochają panowie [RECENZJA]

To jeden z tych filmów, w których można się zakochać, szczególnie jeśli jest się mężczyzną. I nie dlatego, że jest tu mnóstwo widowiskowych bójek (bo nie ma), albo nad wyraz atrakcyjnych blondynek (bo też nie ma). Jest za to jest znakomita muzyka i inteligentny humor.

Bohaterem filmu jest trzydziestokilkuletni Rob Gordon (John Cusack), właściciel sklepu z płytami. Razem z nim pracuje tam sympatyczny, trochę zakompleksiony Dick (Todd Louiso) oraz arogancki, chwilami wybuchowy (ale w gruncie rzeczy do rany przyłóż) Barry (Jack Black). Rob ma poważnego doła – właśnie rzuciła go ukochana Laura (Iben Hjejle), twierdząc, że nie zmienił się, od kiedy się znają (czytaj: nie wydoroślał). Robi więc ranking swoich pięciu największych porażek uczuciowych i postanawia dowiedzieć się, dlaczego mu się nie udało...

Na czym polega sukces tego filmu zrealizowanego na podstawie powieści Nicka Hornby'ego? Przede wszystkim na swobodnej, niewymuszonej narracji, która wciąga od pierwszych scen.

Po drugie – identyfikacji z bohaterem: Rob jest niejako uosobieniem całego pokolenia trzydziestoparolatków, którzy wcale nie mają zamiaru być dorosłymi i odpowiedzialnymi, którzy wciąż kultywują swoją chłopięcość i niedojrzałość. Ale też symbolizuje strach przed pokoleniem kobiet mających wymagania wobec mężczyzn, ale nie mających tolerancji dla ich pasji. Trzecim powodem sukcesu jest obsada: młodzieńczy John Cusack, lekko szalony Jack Black, wyniosły Tim Robbins, seksowna Catherina Zeta-Jones i urocza, zabawna Joan Cusack.

Piotr Radecki

Amer.-ang. komedia romantyczna 2000, reż. Stephen Frears

"Przeboje, podboje"

WRÓĆ DO PROGRAMU TV