Utalentowany pan Ripley - film, recenzja, opinie, ocena

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
"Utalentowany pan Ripley" (fot. AplusC)AplusC
"Utalentowany pan Ripley" (fot. AplusC)AplusC
Ubogi nowojorczyk Tom Ripley marzy o życiu w dobrobycie. Przypadkowo staje się bliskim znajomym Dickie'ego, syna milionera. Nie cofnie się przed niczym, by zostać częścią wymarzonego świata.

NASZA OCENA: 9/10

Anthony Minghella jest uznawany za jednego z najlepszych współczesnych reżyserów. Od premiery debiutanckiego „Głęboko, prawdziwie, do szaleństwa” (1991) towarzyszą mu zachwyty krytyki i, co rzadkie, widzów, którzy chętnie oglądają jego filmy. Jego pozycję artystyczną ugruntował melodramatyczny „Angielski pacjent” obsypany Oscarami (12 nominacji, 9 statuetek), nb. kandydujący równocześnie do nagrody dla „najbardziej przereklamowanego filmu świata”. Bo odbiór twórczości Minghelli wcale nie jest jednoznaczny – jego filmom zarzuca się wtórność i płytkość, a jemu samemu tanie efekciarstwo oraz nadmierne wykorzystywanie reklamy.

Te oskarżenie pojawiły się także po premierze „Utalentowanego pana Ripleya” – dramatu kryminalnego zrealizowanego na podstawie opowiadania Patricii Highsmith. Bohaterem jest amerykański chłopak, Tom Ripley, stroiciel fortepianów i utalentowany muzyk. Przypadkowo poznaje milionera, Herberta Greenleafa, któremu wydaje się, że Tom jest przyjacielem jego syna, Dickie’ego i razem z nim studiował. Młody człowiek nie wyprowadza go z błędu, tym bardziej, że Greenleaf powierza mu zadanie – ma odnaleźć i sprowadzić z Europy jego syna, który tam przepuszcza pieniądze, zamiast przejmować od ojca dochodowy interes. Ripley wyrusza z misją (oczywiście na koszt milionera). Odnajduje Dickie’ego i jego dziewczynę Marge i zaprzyjaźnia się z nimi. Razem pędzą beztroskie życie na koszt niczego nieświadomego Greenleafa seniora, którego Tom karmi jakimiś wymyślonymi raportami. Tom szybko przekonuje się, że takie życie bardzo mu się podoba. I w jego głowie rodzi się diabelski plan…

Taki film już kiedyś powstał – to „W pełnym słońcu” René Clémenta z 1960 roku z młodym i pięknym Alainem Delonem w roli głównej. Francuski reżyser skupił się przede wszystkim na cynizmie i amoralności głównego bohatera, intrygę kryminalną zostawiając niejako w cieniu. Podobnie jego homoseksualne skłonności są tu właściwie nieobecne.

U Minghelli akcenty są przesunięte – Tom Ripley nie jest amoralnym cynikiem, ale raczej inteligentnym „człowiekiem bez właściwości”, który doskonale wykorzystuje każdą nadarzającą się okazję. Świeci odbitym światłem (nie darmo nosi nazwisko Ripley, które czyta się tak samo jak replay czyli powtórka), jak korek unosi się na powierzchni niosących go wydarzeń, a inteligencja i spryt pozwalają uniknąć kolizji. Także sprawa homoseksualizmu Toma nie jest już ukrywana: zmieniły się czasy. Nb. Ripley morduje swego kochanka popiersiem cesarza Hadriana, który także zabił kochanka.

U Clémenta Tom jest fizycznie podobny do Dickie’ego – Minghella odstąpił od tego pomysłu. Młodzi próżniacy pławiący się w luksusie i trawiący czas na kolejnych imprezach tak naprawdę nie zwracają uwagi na towarzyszy swoich zabaw: raz jest ten, kiedy indziej inny, czy to ważne kto? W ten sposób Ripley staje się jednym z nich, będąc zarazem anonimowy.

Siłą „Utalentowanego pana Ripleya” jest także obsada. Całość opiera się na kreacji Matta Damona i trzeba przyznać, że aktor świetnie wywiązał się z powierzonego mu zadania. W jego grze doskonale widać wszelkie sprzeczności jego bohatera. Początkowo spokojny, wręcz nieśmiały i zagubiony młody człowiek, z czasem zamienia się w bogatego playboya emanującego pewnością siebie graniczącą wręcz z bezczelnością i arogancją. Ale w głębi wciąż pozostaje tym zwykłym chłopakiem, który tylko marzył o lepszym życiu. Gdy je dostał – przerosło go. Tym bardziej, że będąc tak samotnym, pragnie bliskości i uczucia, jednocześnie nie mogąc sobie na to pozwolić. Ktoś, kto się do niego zbliża, jak zafascynowana nim i zakochana Meredith, staje się zagrożeniem, bo może odkryć jego tajemnicę.

Również partnerzy Matta Damona – Jude Law jako Dickie, Gwyneth Paltrow jako Marge i Cate Blanchett (Meredith) – znakomicie sprawdzają się w swoich rolach. Minghelli udało się stworzyć długie, trwające aż 140 min. dzieło filmowe, ale cały czas ciekawe i intrygujące. A 5 nominacji do Oscara potwierdza, że warto ten czas poświęcić.

Piotr Radecki

Dramat kryminalny USA 1999, reż. Anthony Minghella

WRÓĆ DO PROGRAMU TV

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn