Hasta la vista, amigo

Andrzej Dworak
Rezygnując z polskiego obywatelstwa, wywołał wiosenną burzę. Szczęśliwie tylko w szklance wody, bo Wojciech Cejrowski... wcale nas nie opuszcza. Mentalnie wyemigrował już dawno i dzięki temu mamy z niego sporo korzyści. Na przykład więcej wiemy o Indianach.

Nie pije, nie pali, nie przeklina - człowiek bez wad. Jednak mało kto wzbudza tak skrajne emocje, jak on. Ostatnio naraził się znowu dużej części Polaków, prowokując dyskusję o polskim obywatelstwie. Cejrowski go nie chce, zamachowiec Ali Agca wprost odwrotnie, a piłkarz Roger Guerreiro został nim po prostu obdarowany. Obywatel W.C. znalazł się więc nieoczekiwanie w centrum zawirowania większego, niż mógł przypuszczać. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że spuści z tonu.

Jaki jest męski świat według Wojciecha Cejrowskiego? Dziki czy może raczej cywilizowany?

Nie ma czegoś takiego jak "męski świat". Tego terminu używają mężczyźni, którzy mają problemy ze swoją męskością.

Jakie problemy?

Wszelkie. Niepewność co do własnej męskości wywołuje reakcję obronną - facet stara się sobie i innym udowodnić, że jednak jest męski. Niepewność co do wyglądu - nie jestem przystojny albo jestem zbyt ładny, czyli pedałkowaty, czyli mało męski. Może to być także niepewność w relacjach z kobietami. Może być zbyt wysoki głos. Problemem takim mogą być zarobki niższe od pensji żony lub kolegów z pracy... To cała masa czynników, czasami obiektywnie nieprawdziwych, które jednak subiektywnie wywołują u kogoś problemy z męskością.

A czuje Pan więź z Polakami?

Oczywiście, że czuję! Cóż to za pytanie? Jestem Polakiem i nie mam zamiaru przestać być. Przecież i tak się nie da (śmiech). A poza tym, dobrze mi z moją polskością. Szczególnie za granicą, gdzie nas postrzegają przez pryzmat bohaterów: Jana Pawła II i Lecha Wałęsy. Jeśli zaś tym pytaniem chciał pan wrócić do sprawy mojego ekwadorskiego paszportu, to wystarczyło zapytać wprost. I by się pan dowiedział, że obywatelstwo danego kraju (jako jednostki administracyjnej) nie ma nic wspólnego z narodowością. Moja narodowość jest i pozostanie polska, zaś obywatelstwo będę sobie wymieniał do woli. I nie zmieniam miejsca zamieszkania, tylko paszport.

Jasne, jest Pan wolnym człowiekiem, ale co takiego fajnego jest w Ekwadorze?

Fajny jest klimat tropikalny, fajna jest tropikalna puszcza, gdzie kupiłem ziemię i mogę spędzać zimę wśród małp, papug i orchidei. Fajne jest to, że po wyprawie do Amazonii będę miał gdzie zostawić sprzęt - teraz muszę go targać z powrotem do Polski. A na granicy stale chcą cła, mimo że to jest ta sama kamera, co poprzednio. No, a najfajniejsze jest to, że nie będę już obywatelem Unii Europejskiej.

Nie lubi Pan Unii czy też czuje, że Europa bardziej ogranicza Pana wolność niż na przykład Stany Zjednoczone?

Oczywiście - tam wciąż obowiązuje wolność słowa, w Europie nie. W Polsce zostałem skazany za publiczne krytykowanie pijackich ekscesów Aleksandra Kwaśniewskiego, w USA dostałbym za to samo jakąś dziennikarską nagrodę - za obronę godności urzędu prezydenckiego, który to urząd Kwaśniewski znieważał pijaństwem.

Próbował Pan być misjonarzem - także w sensie religijnym - dla Indian czy raczej jest Pan cywilizacyjnym outsiderem zafascynowanym czystością pierwotnych kultur? Albo jest Pan znudzony Zachodem?

Na wszystkie te pytania w pytaniu odpowiadam NIE. Nie - nigdy nie próbowałem być misjonarzem. Nie - nie jestem cywilizacyjnym outsiderem, po prostu kulturowo jestem Amerykaninem, a nie Europejczykiem. Czytam amerykańskie książki, oglądam kino wyłącznie hollywoodzkie, a z muzyki wolę country, bluesa i latino od waszych europejskich rocków i popów. No i NIE - nie jestem znudzony Zachodem. Ja Zachód kocham, natomiast nie cierpię Europy. Ameryka jest Zachodem, Europa jest zbutwiałym kulturowo i zepsutym moralnie bagnem.

Na Pana stronie internetowej przeważają zdjęcia rozleniwionych, wyluzowanych mieszkańców Trzeciego Świata. Chce Pan wysiąść z europejskiego cywilizacyjnego pociągu?

Już dawno wysiadłem i dobrze mi z tym. A w dodatku od trzech lat jestem na emeryturze i od razu zacząłem więcej zarabiać (śmiech). Bo kiedy człowiek ma do pracy takie podejście, że może, ale nie musi pracować, to stawia wyższe wymagania w sferze honorariów, warunków pracy, czasu wolnego... Ja już wszystko mam i przestałem się ścigać. Leżę sobie rozleniwiony w słońcu, a do roboty ruszam tylko wówczas, gdy mi ta robota sprawia frajdę.

Prowadzi Pan rozliczne interesy, więc jednak Pan walczy, pracuje, konkuruje…

Nie walczę, tylko wiszę na gałęzi jak wytrawny drapieżnik i od czasu do czasu, gdy pod moją gałęzią pojawia się jakaś smaczna okazja, to się na nią rzucam. No i nie tracę energii na konkurowanie - zamiast ścigać się z innymi, skupiać uwagę na wyprzedzaniu konkurencji, ja staram się robić dobrze to, co robię. Najlepiej jak potrafię, bez oglądania się na to, jak to samo wychodzi innym. Takie oglądanie się na innych bardzo często OBNIŻA jakość naszej pracy, bo kiedy tylko wyprzedzimy konkurencję, to przestajemy się starać. Ja staram się być lepszy od samego siebie, nawet w tych momentach gdy konkurencja została daleeeeko w tyle.

Ale przed emeryturą był Pan w wojsku?

Byłem na kilku wojnach. Natomiast komunistyczna armia PRL-u przydzieliła mi w stanie wojennym kategorię E - trwale niezdolny do służby. Musieli się mnie strasznie bać, bo niczego sobie nie załatwiałem, nie dawałem łapówek ani nie szukałem znajomości w komisji.

No to czy umiałby Pan przeżyć w dzikiej dżungli?

Bywam tam regularnie i jakoś żyję. Natomiast odradzam łażenie po dżungli bez pomocy indiańskich przewodników - nawet najgorszy z nich ma lepsze oko do węży niż biały człowiek.

Potrafi Pan polować?

Potrafię, ale nie jestem jakoś szczególnie utalentowanym myśliwym. I nie mam w tym kierunku pasji. Wolę się zajmować moją robotą, czyli podglądaniem Indian, a myśliwego wynająć. Daję mu skrzynkę naboi i strzelbę i mówię: to wszystko będzie twoje PO wyprawie, pod warunkiem że codziennie zapewnisz mnie i moim ludziom żarcie. Wówczas ten myśliwy dba o strzelbę (bo ona ostatecznie będzie jego) i oszczędza naboje (bo te, co zostaną po wyprawie, też będą jego).

Ma Pan pozwolenie na broń?

Na szczęście w Amazonii nikt nie wymaga ode mnie żadnych głupich zezwoleń - kupuję sobie broń w sklepie żelaznym i już. Broń jest w dżungli jednym z podstawowych narzędzi - tak jak maczeta czy nóż.

A jakie jest Pana zdanie o piątym przykazaniu? Czy chrześcijaninowi w ogóle wolno zabijać?

Wolno. Wolno nawet zabijać innych ludzi - w obronie własnej lub w obronie osób trzecich zagrożonych napaścią. A pan co? Z Korei przyjechał, że się nie orientuje w podstawowych regułach cywilizacji chrześcijańskiej?

Ależ Pan drażliwy. W takim razie porozmawiajmy może lepiej o kobietach. Jakie podobają się Panu najbardziej? Polki? Meksykanki?

Pan, jak widzę, jest strasznie nieuporządkowany moralnie. Zdrowemu facetowi podoba się tylko jedna kobieta - ta, którą on kocha. I jest mu wtedy obojętne, czy jest ona Polką, czy Meksykanką. Czy jest wysoka, niska, biała czy czarna. Kobieta nie jest przedmiotem do używania, drogi panie. Kobieta jest OSOBĄ. Tak samo jak pan. Krowę na targu może pan taksować według tego, czy się panu podoba, jakiej jest rasy i jaki ma temperament. Niech pan o tym pomyśli przy najbliższej okazji, bo może to całkowicie odmieni pańskie stosunki z piękniejszą połową świata.

Rozważę to przy najbliższej okazji. Jaki jest Pana stan cywilny? Kawaler, żonaty czy stanu wolnego, czyli rozwiedziony?
To znów pytania dotyczące prywatności - nie wypada ich zadawać i głupi ten, kto zgodziłby się na nie odpowiadać. Aha, i jeszcze coś - czy pan naprawdę z Korei przyjechał? Bo w Kościele katolickim nie ma rozwodów.

Mam przyjaciół Koreańczyków, którzy są katolikami, i oni dobrze wiedzą, że papież może dać rozwód. Jak zatem jest z Panem? Był Pan w związku konsekrowanym, cywilnym czy wolnym?

No to pańscy znajomi bardzo źle wiedzą, a pan się wkopał kompletnie - nawet papież nie może dać rozwodu, bo "co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozłącza". Natomiast sąd biskupi (Rota Rzymska - red.) może stwierdzić, że jakiś sakrament nie został zawarty prawidłowo, a zatem nigdy nie miał miejsca, choć komuś się tak wydawało. No, na przykład gdyby wyszło na jaw, że jakiś facet oszukał księdza i wziął drugi ślub z inną panią - wówczas tylko ten pierwszy sakrament jest ważny, a każdy następny nie! Mimo że formalnie odbyły się wszystkie obrzędy i msza, i jeszcze potem konsumpcja związku w noc "poślubną". Ale rozwodów w Kościele nie ma i nie będzie, bo my tu słuchamy nakazów Jezusa Chrystusa, które panu zacytowałem, a nie widzimisiów z Korei*.

W takim razie zapytam inaczej: Prowadzi Pan swoje gospodarstwo domowe sam czy jest w nim jakaś kobieca ręka? Pierze Pan sam, sprząta, prasuje?

Te pytania dotyczą sfery prywatności, więc na nie nie odpowiem. Tak jak nie zgodziłbym się na zaproszenie do domu telewizji, żeby sfilmować program w stylu "Zacisze gwiazd". Pan wybaczy, ale albo zacisze, albo kamery w domu. I w ogóle dziwię się panu, że interesują pana takie plotkarskie zagadnienia jak to, czy ktoś pierze sam, czy w towarzystwie. Przy okazji powiem tylko, że w Ameryce Łacińskiej do tego typu zajęć zatrudnia się muchachę, czyli służącą. To doskonałe rozwiązanie, bo można biedniejszemu dać pracę. Muchachę zawsze zatrudnia pani domu, natomiast płaci jej pan domu.

No to w takim razie co Pana kręci teraz najbardziej? I nie chodzi mi tylko o yerba mate…

"Kręci"? Nie bardzo rozumiem pytanie. Czy chodzi o używki? Jeśli tak, to nic mnie nigdy nie kręci. Na przykład nigdy, nigdy, nigdy nie piję wódki. Nigdy, nigdy, nigdy nie miałem w ustach papierosa i nie mam zamiaru mieć. Nie miałem też w ustach słowa na k ani żadnego innego wulgaryzmu, bo mowę polską uważam za dobro narodowe, które należy szanować. Nasi przodkowie szli w obronie mowy polskiej na Sybir, więc gdy ktoś z nas przeklina, to tak jakby oszczywał ich groby.

Oszczywał? Przecież to wulgaryzm! Nie używając słowa na k, staje Pan w jednym szeregu z tymi tak przez Pana wytykanymi i… leje na groby. Czyż nie tak?

Nie! Umieszczone w tym kontekście słowo "oszczywać" jest mocne, lecz wystarczająco subtelne, by być dopuszczalne. Tym bardziej że ono tu zostało użyte w kontekście obrony (mowy polskiej), a nie jako epitet, czyli atak na kogoś. Natomiast pańskie "leje" brzmi zbyt dosłownie i moim zdaniem przez tę dosłowność jest już wulgarne. A w dodatku ustawił pan to słowo na pozycji zaczepnej - pan mnie nim atakuje, a przynajmniej karci - tak czy siak atakuje mnie pan. W zakresie języka bardzo często chodzi o takie właśnie prawie niewyczuwalne subtelności i to one powodują, że to samo słowo raz brzmi wulgarnie, a innym razem nie. Nawet to symboliczne słowo na k daje się czasami ustawić w takim kontekście, że nie razi wulgaryzmem - no na przykład w niektórych dowcipach, gdy k jest jedynie akcentem słownym.

Wróćmy do poprzedniego pytania - chodziło mi raczej o to, co Pana ostatnio najbardziej zajmuje, co Pana ekscytuje.

Ostatnio? Ja jestem stały w poglądach, stały w miłości, stały w fascynacjach - jestem wierny sobie i innym. Dlatego u mnie nie ma żadnego "ostatnio", które różniłoby się od mojego "kiedyś", "dawniej", "wczoraj". Interesuje mnie bardzo literatura - kocham pisać i czytać, zajmuje mnie bardzo życie rodzinne i religia, no i jestem gorącym i wojującym patriotą. Ostatnio... (śmiech) ostatnio wojuję z niedotrzymanymi obietnicami premiera, który zapowiadał obniżenie podatków.

Ma Pan jakieś wzory, postaci, które ukształtowały Pana przekonania?

Bardzo wiele - zależnie od konkretu. Duży wpływ na moje przekonania mieli różni zbrodniarze, zdrajcy i kolaboranci. Na przykład antykomunistą jestem dzięki Jaruzelskiemu, Millerowi, Kwaśniewskiemu... Wymienione osoby to wzory postaw, których człowiek porządny i patriota unika za wszelką cenę.

A przykłady pozytywne?

Jezus z Nazaretu.

Czy Pan szanuje ludzi? Czy nie ma Pan ochoty zmienić - jako dziennikarz i autor - swojego prowokacyjnego i niekiedy obraźliwego stylu?

Szanuję ludzi. Prowokacyjny styl bierze się z szacunku do widza. Widzów mam kilka milionów, a gość w studiu jest tylko jeden. W dodatku ten gość jest na służbie moich widzów - oni płacą abonament, natomiast gość dostał honorarium za występ. Można więc od gościa oczekiwać, że odpowie widzom na kilka trudnych pytań. Gdy się miga od odpowiedzi, wówczas mój styl staje się coraz bardziej prowokacyjny. To, co przed chwilą opisałem, to jest amerykańska szkoła dziennikarska - wykłady ze strategii wywiadu i reportażu, pierwszy semestr studiów.

* Sędziowie Roty Rzymskiej (watykańskiego trybunału sprawiedliwości) zajmowali się w 2005 r. 262 wnioskami o orzeczenie nieważności związku małżeńskiego zawartego w Kościele. Zgodę wydano w 69 przypadkach. Najwięcej wniosków napływa z Włoch (w 2005 r. było ich 128), ze Stanów Zjednoczonych (38) i z Polski (19). Informacje pochodzą z watykańskiego rocznika statystycznego wydawanego co trzy lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl