"Szczęśliwy dzień", czyli sympatyczna komedia ze znakomitym punktem wyjścia [RECENZJA]

Rozwiedziony, ma kilkuletnią córkę Maggie, która pozostaje pod opieką mamy. Ale pewnego dnia niespodziewanie musi zająć się córką, ponieważ była żona właśnie powtórnie wyszła za mąż i wyjechała w podróż poślubną. W ten sposób Jack staje się pełnoetatowym tatusiem. Oczywiście zapomniał, że Maggie jedzie na wycieczkę statkiem. Tym bardziej, że odwożąc ją, ma po drodze zabrać również Sammy'ego, kolegę córki z klasy, którym opiekuje się rozwiedziona architektka Melanie Parker (Michelle Pfeiffer). Dzieci oczywiście się spóźniają, więc muszą zostać pod opieką rodziców. Zarówno dla Jacka, jak i Melanie to ciężki dzień: ona ma bardzo ważną prezentację, on - kilka godzin na potwierdzenie informacji dotyczących afery politycznej. Melanie, uważająca siebie za osobę zorganizowaną i doskonale dającą sobie radę z samotnym macieżyństwem, jest przekonana, że sobie poradzi. Dlatego odrzuca propozycję Jacka, który proponuje, że zaopiekuje się obojgiem dzieci. Poza tym uważa go za człowieka nieodpowiedzialnego, dającego za dużo swobody swojej córce. Jednak nie przewidziała jednego - że w pośpiechu zamienią swoje telefony komórkowe. To spowoduje, że ten dzień naprawdę będzie inny niż wszystkie...

Wbrew pozorom w “Szczęśliwym dniu" gwiazdą jest nie “Piekny Georgie", który dopiero zaczynał swoją kinową karierę po sukcesach w “Ostrym dyżurze", ale “Misia" Pfeiffer. Dziś oczywiście patrzymy na to z innej perspektywy, ale 14 lat temu (ależ ten czas leci!) układ ekranowych sił był właśnie taki. A film jest całkiem sympatyczną komedią romantyczną ze znakomitym punktem wyjścia. Potem co prawda zbyt galopuje w kierunku obowiązkowego happy endu, ale i tak pozostaje godziwą rozrywką na wieczór.

Piotr Radecki

Komedia romantyczna USA 1996, reż. Michael Hoffman

"Szczęśliwy dzień" w tv

WRÓĆ DO PROGRAMU TV